sobota, 30 maja 2015

Basen :)

Jesteśmy po pierwszych zajęciach na basenie. Było naprawdę świetnie. Na początku Ola miała nietęgą minkę, ale potem prawie cały czas "gadała". Chyba jej się podobało, bo nie płakała i była bardzo spokojna. Kąpiele w domowej wannie zapewne dużo pomogły i mała oswoiła się z wodą. Nóżkami przebierała jak mała żabka, miała pełną swobodę. Zaliczyła nawet swojego pierwszego, podwodnego nura, ależ to zabawnie wyglądało :)
Całe zajęcia odbywają się pod okiem instruktorki, która instruuje co po kolei należy robić. Są różne ćwiczenia, gry i zabawy. Po zajęciach można sobie jeszcze popływać i posiedzieć w jacuzzi :)
Jestem bardzo, bardzo zadowolona! :)

Nasz maluch kończy jutro 14 tygodni. Waży już 7kg i ma 66cm długości :) Tak, wiem... rośnie jak na drożdżach i jest duuuużą dziewczynką. Niezmiennie plasuje się wagowo na 97 centylu. Poza tym rozwija się prawidłowo i prawie każdy kto ją widzi, powtarza, że to dorodna i zdrowa dziewczynka,a mnie nie pozostaje nic, jak tylko się cieszyć :)

wtorek, 26 maja 2015

Jestem kobietą...

Mimo tego, że nie noszę szpilek, ani eleganckich ubrań, mimo tego, że z domu potrafię wyjść w spodniach dresowych i nieumalowana... czuję się kobieco i w niczym mi to nie przeszkadza.

Uwielbiam wygodę i to właśnie luźne spodnie, czy leginsy, t-shirt czy bluza, a także wygodne buty mi ją zapewniają. Przed porodem kupiłam sobie szare dresy, z myślą o długich spacerach. Ostatnio zamiast kupić sobie eleganckie buty, w które po ciąży z trudem wchodzi mi noga, zainwestowałam w porządne i wygodne Conversy. Dzięki temu mogę przemierzać codziennie kilometry z wózkiem i nie narzekam na ból, czy niewygodę.

Ostatnio bardzo rzadko się maluję. Głównie nakładam tylko krem, tusz i błyszczyk lub pomadkę ochronną. Nie pamiętam już, kiedy miałam taką cerę, jaką mam obecnie. Pamiętam za to odwieczny problem z trądzikiem. Póki co, nie jest idealnie, ale takiej ładnej cery w/g mnie nie miałam dawno. Do tego dzięki spacerom zdążyłam się już nieźle opalić, więc mam ochotę cieszyć się jej naturalnością jak najdłużej się da :) Włosy zawsze miałam takie, że nie musiałam ich układać, bo same z siebie podkręcają się i układają. Jednak mimo wszystko obecnie wygodnie mi, gdy je po prostu zwiążę i nie muszę martwić się, gdy małe rączki wędrują tuż przy mojej głowie.

Można by rzec, że tej kobiecości brakuje mi mnóstwo, ale ja uważam, że nie tylko wygląd o niej świadczy, a głownie poczucie spełnienia oraz to "coś" co mówi nam o tym w głębi nas.

Czuję się spełniona za sprawą małej Istotki, która pojawiła się na świecie trzy miesiące temu. Powołałam nowe istnienie do życia. Miałam możliwość wyboru cesarki, a mimo to zdecydowałam się, że chcę rodzić naturalnie. Pokarmu nie miałam przez III doby, ale nie poddawałam się, przystawiałam do upartego, udało się, karmię piersią... I choć nie niekoniecznie są to wyznaczniki kobiecości oraz bycia idealną matką, to mimo wszystko, bardzo tego pragnęłam i tym bardziej cieszę się, że udało mi się to osiągnąć, nie umniejszając oczywiście innym wspaniałym mamom, którym niestety to się nie udało.

Jestem mamą, marzyłam o tym. To dzięki Oli czuję się stu procentową i spełnioną kobietą. Ona dała mi to, czego tak długo pragnęłam i oczekiwałam. Nie jestem mamą idealną, ale mimo wszystko staram się dać mojemu dziecku wszystko co najlepsze, zapewnić bezwarunkową miłość i bezpieczeństwo, a ona za to, każdego dnia odwdzięcza mi się najcudowniejszym na świecie uśmiechem :)

Dziś jest moje święto, mój pierwszy Dzień Mamy :)

czwartek, 21 maja 2015

Trzy miesiące za nami.


Ola kończy magiczne trzy miesiące swojego życia. Z jednej strony cieszę się, a z drugiej chce mi się płakać. Rośnie w zastraszającym tempie, a pomyśleć, że jeszcze nie tak dawno była malutkim, niewinnym, bezbronnym okruszkiem który tylko jadł, zapełniał pampersy i spał.

Obecnie nasza dziewczynka coraz mniej śpi w dzień, czasem bywa tak, że jej jedyną drzemką jest drzemka na spacerze. Za to w nocy ładnie śpi, budząc się raz na karmienie, po czym zje i idzie dalej spać. Jest już coraz bardziej rozumna i coraz bardziej interesuje się wszystkim.

Już jakiś czas temu odkryła swoje rączki i teraz nie dość, że często wkłada je sobie do buźki, dużo się nimi modli, to jeszcze odkryła, że można nimi trącać i chwytać zabawki. Hitem stał się u nas leżaczek z Fisher Price, w którym Ola potrafi zająć się sobą i małpkami, które skradły jej serce.

Coraz częściej ze sobą "rozmawiamy", Ola pięknie odwzajemnia nasze uśmiechy wydając przy tym niekiedy śmieszne odgłosy. Uwielbiam jej szeroki uśmiech, przy którym widać dziąsełka i marszczący się nosek :)

Coraz częściej też bawi się na brzuszku, pięknie trzyma główkę w górze, czasem próbuje obracać się na boczki zarówno na brzuszku i na pleckach, ale poza tym nic więcej, trochę leniuszek z tej naszej córki... no ale nic, czekam cierpliwie, ma jeszcze czas :)

Bardzo lubi przyglądać się w lusterku zaczepionym z tyłu auta... nawet do tego stopnia, że w końcu usypia. Coraz częściej wybywamy na samotne wyprawy po Warszawie i idzie nam już coraz lepiej. Ola przygląda się sobie, a ja jej i dzięki temu jestem spokojniejsza widząc, co ona z tyłu poczyna :)

Wiadomo, że uwielbia kąpiele, ale od pewnego czasu wydłużyliśmy ich czas... oprócz leżenia na pleckach, kładziemy ją również na brzuszku. Nie szczędzimy jej wody, nie uważam zbytnio na oczka, czy uszka, kilka razy zdarzyło jej się "zanurkować" i nic się nie stało :) Wkrótce zamierzamy zapisać ją na basen, więc niech się powoli oswaja.

Od początku jest grzecznym dzieckiem, ale teraz zdarza jej się czasem marudzić, by zwrócić na nas swoją uwagę. Lubi jak się z nią przebywa, choć potrafi też sama sobą się zająć, jak się do niej mówi, śpiewa, tańczy, chodzi po mieszkaniu i pokazuje wszystko naokoło. Na spacerach już też coraz mniej śpi, lubi oglądać drzewa i wszystko co jest wokół.

Do tej pory wybierałyśmy się z koleżankami na wspólne spacery, a ostatnio zaczęłyśmy również spotykać się większymi grupkami w mieszkaniach. Rozkładamy maty, puzzle, leżaczki, kładziemy dzieciaki, one się zajmują sobą, a my rozmawiamy. Są też momenty, że wszystkie razem karmimy. Jest wesoło i bardzo sympatycznie, wspieramy się i wzajemnie sobie pomagamy :)

Po takim jednym, z wielu aktywnych dni, uwielbiam wieczorem usiąść na łóżku, przytulić Olę wykąpaną i pachnącą do piersi, zamknąć oczy i wsłuchiwać się jak spokojnie i miarowo ssie. Uwielbiam jak jej rączka głaszcze paluszkami moją pierś, jak co jakiś czas spogląda mi prosto w oczy, przestaje ssać i uśmiecha się, po czym na powrót wtula się w pierś i ssie dalej. To są cudowne momenty, chwile niezapomniane, na zawsze pozostające w pamięci, wzruszające aż do łez...

środa, 13 maja 2015

Pamiętam maj, rok temu... :)

Ciepłe, słoneczne dni, wspaniały nastrój, nowa, lepsza ja... z nadzieją patrząca w przyszłość. Aktywnie spędzany czas, spacery, wycieczki rowerowe. Pamiętam jak marzyłam o wspólnych wycieczkach we troje. Pamiętam nabożeństwa majowe, na które często uczęszczałam i za każdym razem modliłam się o nasze małe Szczęście. Pamiętam monitoring i radość, kiedy to za każdym kolejnym razem pęcherzyki coraz bardziej rosły, rosły i rosły...

Dokładnie pamiętam pewien piątkowy poranek. Leżałam sobie na balkonie, ciepłe promienie słoneczne opalały moje ciało... leżałam i uśmiechałam się sama do siebie. To właśnie wtedy, w ten dzień powstawał nasz mały Cud. Cud, który teraz rośnie jak na drożdżach, uśmiecha się każdego nawet najbardziej ponurego dnia i sprawia przeogromną radość sercu memu. W życiu bym nie pomyślała, że właśnie wtedy, leżąc i rozmyślając, marząc i w duchu prosząc... wymodlę sobie nasze ukochane Dzieciątko.

niedziela, 10 maja 2015

Niedzielnie...

Iście leniwą niedziele dzisiaj mamy.
Pogoda się popsuła, deszcz pada, nie chce nam się wychylać nosa na spacer, dobrze chociaż, że mamy balkon i zawsze można się trochę przewietrzyć :)

Zakorzeniłyśmy się na kanapie w salonie i na zmianę śpimy, karmimy się i oglądamy TV :)
Jakież zaskoczenie było, jak Ola siedząc rano w bujaczku zaczęła tak nagle łapać zabawki i pchać do buzi, niesamowicie przy tym śliniąc się. Rzec można że zdobyła kolejny etap rozwojowy co mnie niesamowicie cieszy... teraz to dopiero śliniaki pójdą w ruch :)

Ola kończy dzisiaj 11 tygodni :)

piątek, 8 maja 2015

Codzienność / 2

Przy Oli nawet nie wiem kiedy mija mi dzień, za dniem... Pamiętam, jak bardzo nie mogłam doczekać się jej. Pamiętam, jak mimo znajomych, czułam się tutaj samotna. W głębi serca wierzyłam, że Ola wypełni tą samotność, nada radości mojemu życiu. Tak też się stało. Teraz już nie jestem samotna, teraz już się nie nudzę... Każdego ranka staję przy jej łóżeczku i na słowa "Dzień dobry" odpowiada mi cudny uśmiech mojej córki, który dodaje mi chęci do życia. W ciągu dnia jest wesoło, nie nudzimy się, zawsze znajdzie się coś "do roboty", aby umilić sobie czas... Każdego wieczora podchodzę do łóżeczka i na dobranoc całuję jej czółko oraz spoglądam jak spokojnie śpi i miarowo oddycha. Lubię naszą codzienność, nawet gdy innym może wydawać się ona nudna i oklepana. Dziecko zmienia wszystko, odwraca świat do góry nogami :)

środa, 6 maja 2015

W ruchu...

Wczorajszego dnia mieliśmy wspaniałą pogodę! Można powiedzieć, że jak wyruszyłyśmy o 11 z domu, to wróciłyśmy tylko na obiadek, a potem znów spacer, zakupy międzyczasie i powrót ok. 21 :)
Było tak ciepło, że Ola zaliczyła spacer bez czapeczki i z gołymi stópkami. Żal było mi dzieci, które opatulone były grubymi swetrami i czapkami, nakryte kocykami, a mamusie spacerowały w krótkich rękawkach... :-|

Dziś z kolei od samego rana padał deszcz. Miałam iść z Olą na fitness, ale mama była w domu, więc zajęła się Olą, a ja poszłam sama. Babeczka dała nam niezły wycisk. Coś czuję, że jutro znów będę miała zakwasy, ale to nic, ja bardzo lubię zakwasy, to znak, że nie obijałam się, tylko ćwiczyłam. Zakupiłam też w końcu karnet, skorzystałam jeszcze z akcji Mama w ruchu i otrzymałam 15% rabatu. Po fitnessie zaliczyłyśmy spacerek, nie straszne nam wiatry i deszcze i od razu samopoczucie o wiele, wiele lepsze :)

niedziela, 3 maja 2015

Dziesięć...

Codziennie zastanawiam się, po kim ona ma to poranne wstawanie, bo na pewno nie po mnie, ani nie po mężu. Codziennie między 6:00, a 6:30 bez względu na to czy jest najedzona (bo czasem budzi się po 5:00 i je, tak jak dziś), czy ma suchego pampersa, budzi się, prowadząc swoje monologi w łóżeczku lub przygotowując się do biegów przełajowych... a najczęściej to po prostu domaga się uwagi i nie ma zmiłuj, trzeba wstawać :) Ta mała Istota sprawia, że o wiele więcej rzeczy, sytuacji w życiu doceniamy. Nawet najmniejsze drobiazgi potrafią sprawić mnóstwo radości... a najbardziej, szczery, poranny uśmiech dziecka :)

Dzięki dzisiejszej porannej pobudce miałam okazję podziwiać przepiękny wschód słońca za oknem... :)

Słońce przepięknie świeci nam do okien od samego rana, ptaszki radośnie śpiewają i kogut pieje u sąsiada... nawet tu, w Warszawie, mamy małą namiastkę wsi. Pora wstawać na całego, szkoda marnować tak pięknego dnia, zapowiada się ładna niedziela :)

A mnie w związku z dzisiejszym dniem naszły małe przemyślenia. Będzie mnie mniej w internecie. Chciałabym na maksa wykorzystać ten wolny czas z Olą zwłaszcza teraz, gdy robi się tak pięknie i wiosennie... Obiecałam sobie, że nie będę przesiadywać w internecie podczas karmienia, chcę poświęcić Oli jak najwięcej uwagi, zwłaszcza w takich chwilach, celebrować je i cieszyć się nimi, bo wiem, że będę za nimi wkrótce bardzo tęsknić. Ola rośnie i domaga się już więcej naszej uwagi :) Znajdę czas na internet, gdy Ola będzie spała, a mieszkanie będzie ogarnięte. Jakiś czas temu naszła mnie myśl, żeby kupić tableta. Laptopa nie chce mi się odpalać, a na komórce mam trochę mały wyświetlacz. Nic z tego, przemyślałam to i wolę za te pieniądze kupić coś Oli, chociażby np. krzesełko do karmienia :) Koniec z przesiadywaniem w internecie do później nocy. Przekonałam się kilka razy, że chodząc spać ok 22:00, rano jestem wyspana i pełna energii. Nie chcę, żeby internet zdominował moje życie... są rzeczy ważne i ważniejsze... :) Do tych postanowień natchnął mnie post Martyny. Ludzie... jakiś on jest prawdziwy!

piątek, 1 maja 2015

Pierwsza podróż...

Nigdy nie byłam jakoś szczególnie dobrze zorganizowana. Nie prowadzę rzetelnie kalendarza, nie wyliczam skrupulatnie naszych wydatków (choć nie raz przymierzałam się do tego, ale jakoś nie wychodziło), zawsze lubiłam spontaniczność, spontaniczne wyjazdy i spotkania.
We wtorek mama zapytała, czy jedziemy do babci, bo okazało się, że ma wolne 3 dni. Długo się nie zastanawiałam, spakowałam siebie i Olę... 
Wczesnym rankiem, o wschodzie słońca, nakarmiłam Olę, zapakowałyśmy wózek i torby do auta, przyczepiłyśmy tabliczkę informującą, że w naszym samochodzie jedzie mała princesska i wyruszyłyśmy w drogę.

Taka nasza babska wycieczka. Córka, mama i babcia :) Miałam pewne obawy, nie wiedziałam, jak minie podróż, jak Ola się zachowa, w końcu to 400km w jedną stronę. Moje obawy jednak okazały się bezpodstawne. 
Auto prowadziłam z mamą na zmianę, a Ola pięknie przespała całą drogę na Podkarpacie z dwoma przerwami na jedzonko. W drodze powrotnej miałyśmy tylko jedną przerwę. 100km od domu Ola obudziła się, więc pooglądałyśmy książeczki kontrastowe, porozmawiałyśmy, pośmiałyśmy się, pośpiewałyśmy i pod koniec podróży ponownie zasnęła. Moja córka to urodzona podróżniczka, co cieszy mnie niezmiernie :)

Ola poznała swojego pradziadzia i prababcie. Wszyscy bardzo ucieszyli się na Jej widok, a Ona wszystkich obdarowywała swoim szczerym uśmiechem. To były naprawdę miło spędzone trzy dni, ale mimo wszystko już nam się trochę tęskniło za naszym mieszkankiem. W drodze powrotnej tak sobie jechałam i rozmyślałam... nigdy nie chciałam mieszkać w Warszawie, jednak wyszło jak wyszło. Nie żałuję, odnalazłam swoje miejsce na ziemi, swoje cztery kąty, do których zawsze chętnie powracam :)
Ola po całej podróży, po małych przebojach wreszcie usnęła w swoim łóżeczku. To były dla niej trzy dni pełne wrażeń, ale zniosła je nad wyraz dobrze i spokojnie :)