Piszę, póki znalazłam odrobinę wolnej chwili i chęci... póki dziecię śpi, wykorzystam ten czas :)
Trochę nam się drzemka przesunęła, a wszystko to za sprawą... braku smoka. Tak, tak... podjęłam decyzję, że to właśnie ten czas, najlepszy na odsmoczkowanie... Były już momenty, że Ola domagała się smoczka tylko do spania... a potem zaczęły wychodzić kolejne zęby i o smoka krzyczała nawet w ciągu dnia, potrafiła go memlać godzinami. Obiecałam sobie, że gdy wyjdą wszystkie trójki, kategorycznie bierzemy się za odsmoczkowanie... Niestety dwie trójki wyszły, a kolejne dwie na razie nie chcą... a że właśnie poszłam na zwolnienie, mam teraz mnóstwo czasu dla Oli, postanowiłam, że zabierzemy się za to już teraz.
Zależało mi, żeby smoczek zniknął z jej życia, zanim pojawi się drugi Maluch, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że przy drugim dziecku mogłoby mi być trudniej, gdyby to drugie też smoka ssało, a że wielką przeciwniczką nie jestem, uważam że to ogromne ułatwienie, smoczka drugiemu na pewno dam. Kwestia tego, czy załapie? :)
W każdym razie decyzję podjęłam spontanicznie, trochę też pod wpływem chwili, bo koleżanka na forum w tym samym czasie postanowiła syna odsmoczkować, więc się wspieramy razem. Nasz smoczek myszki zabrały, nagle zniknął i nie ma...
Dzisiaj mija tydzień odkąd smoczka brak, a ja zauważyłam w Oli zachowaniu ogromne postępy. Stała się bardziej samodzielna, w końcu potrafi sama się sobą zająć, pobawić się. Zrobiła się jeszcze bardziej kochliwa, przytulaśna i całuśna, no po prostu taki pieszczoszek :) Nawet moja mama odniosła wrażenie, że odkąd zabrałam Oli smoka, ona się zmieniła. Nie marudzi już tak, jest ciągle radosna i pogodna :) Nie wiem, czy to faktycznie ma związek z odstawieniem, ale pozostało mi jedynie cieszyć się.
Pierwsze dni były ciężkie. Przez 2-3 noce Ola budziła się 2 razy w nocy i popłakiwała, czasem nawet bardzo, widać było, że brakuje jej tego smoka... ale przytulałam ją, byłam wytrwała i opłaciło się to nam. Obecnie zasypia ładnie, w nocy budzi się tylko napić i od razu zasypia, a do nas (częściej do mnie, bo mąż w tygodniu już jest w drodze do pracy) przybiega rano z szerokim uśmiechem na przytulanie :)
Nie wiem, czy już możemy się cieszyć, ale ja uznaję to już za nasz mały sukces i jestem z Oli bardzo dumna, że tak ładnie radzi sobie bez smoka :)