niedziela, 16 października 2016

Smoczek myszki zabrały...

Piszę, póki znalazłam odrobinę wolnej chwili i chęci... póki dziecię śpi, wykorzystam ten czas :)

Trochę nam się drzemka przesunęła, a wszystko to za sprawą... braku smoka. Tak, tak... podjęłam decyzję, że to właśnie ten czas, najlepszy na odsmoczkowanie... Były już momenty, że Ola domagała się smoczka tylko do spania... a potem zaczęły wychodzić kolejne zęby i o smoka krzyczała nawet w ciągu dnia, potrafiła go memlać godzinami. Obiecałam sobie, że gdy wyjdą wszystkie trójki, kategorycznie bierzemy się za odsmoczkowanie... Niestety dwie trójki wyszły, a kolejne dwie na razie nie chcą... a że właśnie poszłam na zwolnienie, mam teraz mnóstwo czasu dla Oli, postanowiłam, że zabierzemy się za to już teraz.

Zależało mi, żeby smoczek zniknął z jej życia, zanim pojawi się drugi Maluch, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że przy drugim dziecku mogłoby mi być trudniej, gdyby to drugie też smoka ssało, a że wielką przeciwniczką nie jestem, uważam że to ogromne ułatwienie, smoczka drugiemu na pewno dam. Kwestia tego, czy załapie? :)

W każdym razie decyzję podjęłam spontanicznie, trochę też pod wpływem chwili, bo koleżanka na forum w tym samym czasie postanowiła syna odsmoczkować, więc się wspieramy razem. Nasz smoczek myszki zabrały, nagle zniknął i nie ma... 

Dzisiaj mija tydzień odkąd smoczka brak, a ja zauważyłam w Oli zachowaniu ogromne postępy. Stała się bardziej samodzielna, w końcu potrafi sama się sobą zająć, pobawić się. Zrobiła się jeszcze bardziej kochliwa, przytulaśna i całuśna, no po prostu taki pieszczoszek :) Nawet moja mama odniosła wrażenie, że odkąd zabrałam Oli smoka, ona się zmieniła. Nie marudzi już tak, jest ciągle radosna i pogodna :) Nie wiem, czy to faktycznie ma związek z odstawieniem, ale pozostało mi jedynie cieszyć się.

Pierwsze dni były ciężkie. Przez 2-3 noce Ola budziła się 2 razy w nocy i popłakiwała, czasem nawet bardzo, widać było, że brakuje jej tego smoka... ale przytulałam ją, byłam wytrwała i opłaciło się to nam. Obecnie zasypia ładnie, w nocy budzi się tylko napić i od razu zasypia, a do nas (częściej do mnie, bo mąż w tygodniu już jest w drodze do pracy) przybiega rano z szerokim uśmiechem na przytulanie :) 

Nie wiem, czy już możemy się cieszyć, ale ja uznaję to już za nasz mały sukces i jestem z Oli bardzo dumna, że tak ładnie radzi sobie bez smoka :)

wtorek, 4 października 2016

Szczęśliwa dwójeczka... :)

A cóż to DWA może oznaczać? A no nic innego jak cudowne dwie kreski na teście ciążowym, druga ciąża i nadchodzący lada dzień drugi trymestr. 

Nie będę ukrywać, że byliśmy niesamowicie zaskoczeni. To nie tak, że nie planowaliśmy, bo planowaliśmy drugą ciążę... a raczej starania o nią... od września. Tymczasem los delikatnie pokrzyżował nam plany, ale absolutnie nie mamy mu tego za złe i nawet cieszymy się. Po prostu po badaniu USG w lipcu wyszło, że po lipcowym cyklu raczej nie mamy na co liczyć, więc... no skoro nie mamy na co liczyć to co się będziemy... no i cóż, wyszło jak wyszło :) Dzięki temu zaoszczędziliśmy sobie nerwów, stresu, itd. bo już zaczynałam powoli biadolić, że znowu pojawią się problemy.

Tymczasem za chwilę zacznę II trymestr ciąży i czuję się świetnie! Ciążę póki co przechodzę tak samo jak z Olą. Póki co brzuch nie rośnie i kg na wadze też nie. Za to Ola przytula się do brzucha, pokazuje gdzie jest Dzidziuś, masuje i całuje go, jest to niesamowicie wzruszające.

Zgodzę się jednak, że drugą ciążę pod względem emocjonalnym przechodzi się inaczej niż pierwszą. Nie mam za bardzo czasu teraz rozmyślać. Czas płynie niesamowicie szybko. Dopiero co zobaczyłam dwie kreski na teście, a zaraz rozpocznę drugi trymestr. Nim się obejrzę, będzie kwiecień i będę tulić moje drugie Maleństwo w ramionach :)

A tymczasem... zaczynamy odliczanie 9 miesięcy od początku :)