Jak zwykle jest cudownie, spokojnie i leniwie... :)
Przed południem odebrałam moją chrześnicę z przedszkola,
jeszcze dobrze nie weszłam do środka, a już wszystkie dzieci i pani wiedziały,
że Matka chrzestna z Warszawy przyszła po Zuzię :D
To dziecko jest po prostu niesamowite. Ma takie gadane, że każdego by dosłownie sprzedała.
Jak nigdy zostałam dzisiaj porządnie wyprzytulana i wycałowana... och jakie to było cudowne! :)
W drodze powrotnej do domciu zaliczyłam z Mamą udane łowy lumpkowe
(dwa sweterki - tuniki i bluzeczkę),
a popołudniu zaszalałam i upiekłam przepyszne muffinki.
W mieszkaniu unosił się wspaniały zapach czekolady.
Muffinki były meeeeega czekoladowe i mega pyyyyyyyyszne! Mniaaaaaam :)
Mama miała również okazję poczuć kilka soczystych kopniaczków
od swojego pierwszego wnusia / swojej pierwszej wnusi :)
Teraz już nikt nie ma wątpliwości, że Ktoś tam baraszkuje,mimo tak małego brzuszka :)
Przepis na muffinki znajdziecie u Eve label :)
Mmm... Rozpływam się ;) Na diecie jestem :/
OdpowiedzUsuńO jejj.... zgłodniałam....:)
OdpowiedzUsuńChyba zrobię :)
Mniam :)
OdpowiedzUsuńAle mi zrobiłaś smaka na takie babeczki :) pychotka
OdpowiedzUsuńMniaaaam, mniaaaam :)
OdpowiedzUsuńOoo za mną też chodzą muffinki. Muszę się w któryś dzień za nie zabrać :)
OdpowiedzUsuńMmmmmm ale pysznościowo muffinki wyglądają :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak w mieszkaniu unosi się zapach pieczonego ciast :)
Mmmm szkoda, że nie mogę jeść takich łakoci...
OdpowiedzUsuńTo wspaniale, że już czujesz takie soczyste kopniaczki :)
leniuchujcie ;) Jeszcze połowa i sie skończy dobre a zacznie jeszcze lepsze :)
OdpowiedzUsuńMmmm muffinki wyglądają pięknie :) a zdjęcia z zakupów gdzie? ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za podlinkowanie :)