niedziela, 4 marca 2018

Minęło tyle czasu...

Ciężko było tu powrócić i coś napisać. Nie raz miałam taką ochotę, ale najzwyczajniej w świecie jakoś nie potrafiłam znaleźć czasu. Bardzo żałuję tego, ponieważ w ciąży z Olą oraz w jej pierwszych miesiącach i latach życia udało mi się uwiecznić tu wiele wspaniałych wspomnień, szkoda, że tym razem nie udało mi się tego zrobić.
Choć drugą ciążę wspominam wspaniale i nie raz myślę sobie, że chciałabym jeszcze kiedyś nosić pod sercem malutkiego człowieczka... i choć poród miałam cudowny to pierwsze miesiące z Zosią były dla mnie bardzo ciężkie.
Dopiero teraz tak naprawdę zmierzyłam się z prawdziwym macierzyństwem... nie dlatego, że jestem mamą dwójki dzieci, że jest ciężej... ale dlatego, że dopiero teraz poczułam co to jest strach o zdrowie swojego ukochanego dziecka.
Zosia urodziła się zdrowa. Pierwsze doby mijały nam spokojnie. Wyszłyśmy po 2 dniach ze szpitala, tak jak z Olą... niestety, po kolejnych 2 wróciłyśmy z bilirubiną 25. I wtedy właśnie wszystko się zaczęło... To było 6 najgorszych miesięcy mojego życia. W szpitalu spędziłyśmy 6 dni, wyszłyśmy warunkowo, że wrócimy za 2 dni jeszcze raz zbadać poziom bilirubiny. Po jakimś czasie od powrotu ze szpitala Zosia wręcz nie lubiła być dotykana, nie lubiła jak się ją brało na ręce, w chwili płaczu nie mogłam jej utulić w ramionach, co niesamowicie mnie bolało, musiałam pozostawić ją samą sobie, aż się wyciszy. Okazało się, że Zosia ma wzmożone napięcie mięśniowe oraz asymetrię. Kosztowało nas to wiele wizyt u fizjoterapeutów i ćwiczeń oraz konsultacji u neurologa ale jesteśmy na dobrej drodze. Dodatkowo po miesiącu prawidłowy w szpitalu poziom transaminaz Zosi wzrósł dość znacznie, po kilku badaniach padło podejrzenie ciężkiej i nieuleczalnej choroby genetycznej. Na wyniki czekaliśmy prawie 2 miesiące i przez te 2 miesiące myślałam, że się wykończę. Nie było dnia, żebym nie myślała, nie płakała, tak strasznie się bałam... Ostatecznie okazało się, że to fałszywy alarm. Boże! Kamień spadł mi z serca! Mimo wszystko, te wszystkie zawirowania zdrowotne wymagały od nas mnóstwo wizyt, konsultacji, badań, poświęconego czasu, co mnie niesamowicie w pewnym momencie zmęczyło, potrzebowałam po prostu odpocząć, bo w pewnym momencie miałam już wszystkiego serdecznie dość. Obecnie Zosia wzorowo i szybko się rozwija. Dogania Olę pod każdym względem. Obecnie kilka dni temu skończyła 10 miesięcy, raczkuje, staje, chodzi przy meblach i jest bardzo ale to bardzo pogodną dziewczynką. Jest całkiem inna jak Ola. Bardziej rozważna, badzie delikatna (oj tak... na szczęście kolek nie miała, ale jak idą zęby to... żyć się odechciewa, no ale jakoś i to przetrwamy). Jest też bardziej samodzielna, nie potrzebuje nas na każdym kroku, potrafi sama sobą się zająć, pobawić, jest bardzo ciekawa świata ale... myślałam, że pod względem chodzenia, wspinania się gdzie popadnie, rozbijania będzie bardziej spokojna od Oli,  wychodzi na to, że nic z tego... Będzie z niej jeszcze większy rozbijaka! Przysięgam, szybko osiwieję przez te moje dziewczyny ale co ja bym bez nich zrobiła? Świata sobie już bez nich nie wyobrażam... :)


sobota, 3 czerwca 2017

Moje wszystko...

Jestem najszczęśliwszą mamą pod słońcem. Mam przy sobie dwa cudowne Skarby. Czasem nie wiem w co ręce włożyć, często na wszystko czasu brak, ale nie cofnęłabym czasu za nic w świecie. Jest idealnie, tak jak sobie wymarzyłam.
Zosia jest idealna. Przyszła na świat tydzień po terminie, w niedziele tak jak jej starsza siostra, dzień przed moimi urodzinami. Poród wspominam wspaniale. Tak samo jak z Ola, tak i tym razem udało mi się rodzić ze świetną koleżanka i wiąże to wspaniałe, niepowtarzalne przeżycie z cudownymi wspomnieniami.
Zosia jest inna z wyglądu niż Ola, choć bywają momenty że jednak w pewien sposób przypomina Ole. Z kolei z zachowania póki co jest identyczna jak ona. Cały czas przeważnie tylko je i śpi. Omijaja nas kolki i problemy brzuszkowe. W nocy tez da nawet pospać, budzi sie co 2,5-3h żeby zjeść i dalej idzie spać  Przygotowuje się więc na hardcore za parę miesięcy jak Zosia się uruchomi... Jeśli pójdzie w ślady starszej siostry, biedny mój żywot hehehe :)
Ola przyjęła siostrę nad wyraz wspaniałe. W ogóle póki co nie okazuje zazdrości. Zabawia Zosie, bezinteresownie podchodzi i przytula, całuje, robi "cacy, cacy" po główce i ogólnie jest do niej bardzo pozytywnie nastawiona :)
Szczęściara ze mnie, nie ma co!