poniedziałek, 23 maja 2016

15 miesięcy za nami

Leci ten czas jak oszalały. Dopiero co swietowalismy roczek Oli, a tu już mija 15 miesięcy.
Na nudę nie narzekamy. Przy Oli nie ma najmniejszych szans na nią. To tak żywiołowe dziecko, wszędzie jej pełno,  na miejscu przez minutę nawet nie usiedzi, do wszystkich się szczerzy, jest bardzo radosna i pogodna, to się nie zmieniło. .. tak samo jak to że trzeba ja mieć na oku i mieć oczy dookoła głowy bo pomysłów ma całe mnóstwo, niekoniecznie mądrych :)

Od pewnego czasu zasypia już sama w lozeczku, co mnie niesamowicie cieszy bo myślałam że to już nigdy nie nastąpi. Wczesniej łóżeczko to było zło konieczne. Dała się do niego odłożyć tylko wtedy, jak spala... Obecnie, po kąpieli i czynnościach pielęgnacyjnych wędruje prosto do łóżeczka,  wypija mleczko i idzie grzecznie spać :) Tak więc ten etap można uznać za pdhaczony, następna czynnością będzie odpieluchowanie i odsmoczkowanie, jednak na to mamy jeszcze trochę czasu :)

Jesteśmy już po szczepieniu MMR. Obawiałam się go i trochę odwleklam w czasie, na cieplejszych okres i prawie dwa tygodnie temu w końcu zdecydowałam się Ole zaszczepić. Waży juz 10kg i mierzy 76cm długości :)

Problem mamy z jedzeniem. Jak śniadania zazwyczaj bardzo ładnie zjadła, to z obiadami mamy problem. Jednego dnia zje pięknie,  innego dnia nic nie ruszy... I weź tu się człowieku gimnastykuj. No nic, nie to nie... Sama już nie wiem czym to jest spowodowane... koleżanki twierdzą że może to przez żeby.

A jeśli o nich mowa to... stan uzębienia w końcu nam się zmienił.... Do roku czasu Ola miała tylko dwie dolne jedynki. Niedługo po nim wyszła dolna dwójka... potem górna jedynka i teraz niedawno przebiły jej się cztery czwórki! :) Obyło się bez większego cierpienia, nieprzespanych nocy... okupione niestety były za każdym razem lejącym, wodnistym i męczącym katarem. Poza tym zdrówko niezmiennie jej dopisuje i na szczęście nic  gorszego nie przyplątuje się :)

poniedziałek, 2 maja 2016

Koniec...

Kilka dni temu zakończyła się nasza wspólna droga mleczna. To było 14 cudownych miesięcy, kiedy karmiłam moje dziecko piersią, kiedy czułam, że daję jej wszystko to, co najlepsze, chwil które sprawiały mi ogromną przyjemność.

Z jednej strony cieszę się, że stało się to tak naturalnie, z dania na dzień, bez zastojów i bólu piersi. Ostatnimi czasy karmienie bywało dla mnie dosyć uciążliwe. Po całym dniu w pracy, Ola rekompensowała sobie brak piersi po moim powrocie. Bywało tak, że w nocy nie chciała ssać, ale za to następnego dnia, gdy miałam wolne, robiła to bardzo często. Domagała się wręcz tej piersi, denerwowała się i złościła, często gęsto bywało tak też poza domem. I już wtedy pomyślałam sobie, że być może to już pora? A co, jeśli potem będzie jeszcze trudniej? Bo przecież jeść, to ona już niewiele jadła... bardziej chodziło jej o zaspokojenie pragnienia oraz o bliskość... Wiele o tym myślałam, zastanawiałam się, jak to zrobić... ale najwidoczniej niepotrzebnie. Po prostu zaczęłam Olę zajmować czymś na okrągło, ona wręcz chyba zapomniała o piersi. W nocy ładnie śpi, budzi się raz, żeby się napić już od dłuższego czasu, więc dostaje herbatkę albo sok... A po kąpieli dostaje MM. Za jakiś czas będę chciała powoli odchodzić od karmienia MM i przejść na kolacje przed kąpielą... ale póki co z Oli zrobił się niejadek, jest wybredna i z jedzeniem ostatnimi czasy jest u nas na bakier.

Mimo wszystko baaaardzo będzie brakowało mi tych chwil. Były wspaniałe, jedyne i nigdy już się nie powtórzą, będę je wspominać z ogromną przyjemnością... :) To wszystko uzmysłowiło mi, jaką dużą i zaradną mam już dziewczynkę w domu :)