wtorek, 11 kwietnia 2017

Achh ten kwiecień...

Kwiecień jest i będzie dla nas wszystkich bardzo przełomowym miesiącem.

Do terminu porodu zostały nam już tylko 4 dni, aczkolwiek nic nie wskazuje na to, by miało się coś wcześniej zadziać... Ciekawe czy Zosia będzie tak samo uparta i może zechce zrobić mamie prezent na urodziny 24 kwietnia? Liczę jednak na to, że zechce wcześniej się urodzić :)
Wczoraj byłam na ostatnim USG, mała waży 3300g, dr stwierdził, że wielkoludem nie będzie. Ola na tym samym etapie ważyła 3400g. Ciekawa jestem, jaka będzie faktyczna masa Zosi przy urodzeniu, ale chciałabym, żeby jednak nie przekraczała 4kg, tak jak Oli :) Wszystko zależy od tego, kiedy zechce powitać świat... w ciągu tych kilku najbliższych dni może jeszcze troszkę ciałka nabrać i urosnąć :)

Ja póki co niezmiennie czuję się bardzo dobrze. Wszyscy się dziwią i wielkie oczy robią, gdy mówię na kiedy mam termin. Cieszę się, że tak świetnie trzymam się do samego końca, mam nadzieję, że dzięki temu będzie mi łatwiej rodzić i też szybciej dojdę do siebie po porodzie :)
Chyba nie muszę wspominać, że ciąża minęła mi błyskawicznie? No po prostu nawet nie wiem kiedy...

W kwietniu w szczególności dla Oli nastąpi wiele zmian. Zdecydowaliśmy z mężem, że poślemy ją jednak do przedszkola. Zapewne dałabym sobie radę z dwójką dzieciaków w domu, ale... uważam, że Ola jest już na takim etapie, że powinna iść do dzieci. Sama nie będę w stanie zapewnić jej tyle atrakcji, zajęć, zabaw, co da jej przedszkole... Ona spędzi czas z rówieśnikami, ja będę miała trochę więcej czasu do południa, żeby poświęcić go Zosi i myślę, że nikt nie będzie pokrzywdzony i każdy na tym dobrze skorzysta. Boję się tylko okropnie chorób, które Ola będzie przynosić z przedszkola ale cóż... no nie unikniemy ich prędzej czy później, więc jak już trzeba, to niech te dzieciaki nabierają odporności od samego początku. Póki co do tej pory udało nam się uniknąć antybiotyków u Oli, wszystkie choroby kończyły się na wirusach, katarach i kaszlach, z którymi sobie nieźle radzimy, więc mam nadzieję, że tak zostanie :)

Wahaliśmy się, czy posłać Ją od kwietnia, czy odczekać jakiś czas po porodzie i dopiero wtedy, ale uznaliśmy, że może od początku kwietnia zdąży się zaadoptować, a z kolei gdybyśmy posłali ją później, bałam się, że mogłaby poczuć się odrzucona. Póki co jest dobrze. Idzie raz chętnie, raz mniej... zależy od humoru, ale będąc w przedszkolu Pani mówi, że nie ma do niej żadnych zastrzeżeń. Nie płacze, ładnie się bawi z rówieśnikami, czynnie bierze udział w zajęciach jako jedna z pierwszych, jest aktywna i bardzo samodzielna, co pani się bardzo podoba. No i co najważniejsze, uwaga uwaga... w grupie, w końcu zaczęła jeść!! Chyba nic mnie tak nie cieszy, jak właśnie ta informacja. Z przedszkola wychodzi uśmiechnięta, radosna i buzia jej się nie zamyka...

Przed nami Święta Wielkanocne... jednak przeplatają się one z oczekiwaniami przyjścia na świat Zosi, tak więc trochę nie do końca je czuję, bo nie wiem czego mamy się spodziewać. Wszyscy jesteśmy ciekawi, czy Zosia zechce powitać te Święta jeszcze w brzuszku, w szpitalu czy może już w domku, razem z nami wszystkimi... Tak więc czekamy... :)