środa, 31 grudnia 2014

Ostatni dzień starego roku...

Choć mroźny i pochmurny, to jednak póki co bardzo udany :)
Spacer z rana zaliczony, samopoczucie od razu lepsze!
Wózek dla Małej zamówiony. Cieszę się, że wstrzymywałam się z jego zamówieniem, bo od stycznia Baby Design rusza z nowym modelem, troszkę ulepszonym i właśnie na ten model się zdecydowałam. 
Lista wyprawkowa zarówno dla mnie jak i Małej została zamknięta. Lista do szpitala napisana i wydrukowana, więc lada dzień będziemy się pakować :)
Do zamówienia zostało tylko łóżeczko i materac, ale celowo odwlekamy to w czasie, żeby zawieźć je już na nowe mieszkanie jak będą położone panele i ściany pomalowane. Ola na początku i tak będzie spała w koszu mojżesza, tam na pewno będzie Jej przytulniej :)
Blok czekoladowy w lodówce się chłodzi, mąż po pracy zrobi rolsy ala Pizza Hut i wyruszamy na domówkę do znajomych. Zamierzam się świetnie bawić, póki kondycja mi na to pozwala, choć mam cichą nadzieję, że tak będzie do końca ;)

Niech w Nowym Roku towarzyszy Wam mnóstwo zdrowia, radość nie opuszcza, a wszystkie plany i marzenia łatwo realizują ;)

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Święta, święta...

... i po Świętach.
Były mega rodzinne, spokojne, radosne i w tym roku bardzo wyjątkowe, nawet brak śniegu aż tak bardzo nam nie doskwierał. Choć mama twierdzi, że na następny rok będą inne, lepsze, bo będzie już z nami Ola :)
Święta szybko przyszły i szybko się skończyły, jak wszystko, co dobre...przed nami również ostatnie dni 2014 roku.

Jaki był ten rok? Niewątpliwie był to rok wielkich decyzji, niosących ze sobą wielkie ryzyko 
i wymagających ogromnego zaufania. Decyzji które pociągają, podniecają, a zarazem przerażają no i też nie mało kosztują. Decyzji które radykalnie zmieniły nasze życie, które stało się pełniejsze, dojrzalsze, bardziej autentyczne oraz radośniejsze. Przede wszystkim decyzji, które przyniosły miłość i zmieniły nasze życie na lepsze :)

Długo wahałam się nad pozostaniem w Warszawie. Do ostatnich dni Starego Roku byłam przekonana naszego powrotu na Podkarpacie, tymczasem rozmowy z rodziną i znajomymi odmieniły moją decyzję o 360 stopni. Nigdy nie sądziłam, że zamieszkam w Warszawie, że to tutaj będę żyć, rozwijać się, założę rodzinę.

Skoro zdecydowaliśmy się o pozostaniu w Warszawie, nie mogliśmy pozwolić na dalsze wynajmowanie mieszkania. W końcu chcieliśmy mieć coś swojego, urządzonego po swojemu. Może małe i może trochę ciasne, to mimo wszystko "własne" :) W końcu znaleźliśmy interesującą nas dzielnicę, mieszkanie, udało nam się dostać kredyt, a potem wszystko już poleciało... 

Blok piął się niesamowicie szybko w górę, niecierpliwie czekaliśmy wybudowania naszego ostatniego piętra, gdy pewnego dnia, całkiem nieoczekiwanie spłynęła na nas kolejna radosna nowina. Będziemy rodzicami! Na początku wielkie niedowierzanie, potem lęk 
i obawa o maleństwo, o to czy poradzimy sobie w roli rodziców, a na końcu przeogromne szczęście :) 

W tym roku dobrowolnie zrezygnowaliśmy ze świątecznych prezentów, cały budżet pochłonęło nasze mieszkanie oraz przygotowania na przyjście naszego Maluszka, ale mimo wszystko czekała na nas miła, przedświąteczna niespodzianka... Tuż przed Świętami odebraliśmy klucze do naszego mieszkania, tak więc wraz z Nowym Rokiem bierzemy się ostro do roboty :)

Nowy Rok będzie niewątpliwie baaaardzo ale to bardzo wyjątkowy! Doczekać się już nie mogę :)

środa, 24 grudnia 2014

Wiarę trzeba mieć do samego końca...

Jeszcze nie tak dawno bo 7 miesięcy temu, a dokładnie 25 maja pisałam:

"Mam dziwne przeczucia, że tym razem znowu się nie udało. 
Dziś dopadł mnie gorszy dzień, strasznie mi źle, smutno, chce mi się wyć... 

Kiedy wreszcie nam się uda? ;( 

Teraz pozostało tylko czekać, aż pojawi się okres...
Na nic więcej nie liczę ;(" 

Okres nie pojawił się, zamiast tego ujrzałam dwie cudowne kreseczki... :)
Nie umiałam w to uwierzyć... Jak mogłam zwątpić?
Ja? Która zawsze stara się wierzyć do końca?
A jednak, nawet najlepszym się zdarza...

Podczas gdy ja wątpiłam i użalałam się nad sobą... maleńka Kruszynka we mnie się kształtowała. Teraz jest już sporych rozmiarów, ma cudny nosek i usteczka, dwie rączki i dwie nóżki, wygląda jak malusi człowieczek. Jeszcze Jej nie ma na świecie, a już kocham Ją ponad życie... Jeszcze nie wystawiła główki na ten świat, a już pokazuje swój charakterek... Życie jest niesamowite!

Trzeba wierzyć i walczyć do samego końca o to, czego się pragnie, a niektóre swoje trudne sprawy i bolączki warto zawierzyć również Panu Bogu... :)

Zdrowych i wesołych Świąt! :*

czwartek, 18 grudnia 2014

Chciałabym zatrzymać czas... :)


Kończymy 31 tydzień, 7 miesiąc... Coraz bardziej uświadamiam sobie, że już tak niewiele dzieli mnie od spotkania z moją Córeczką. Coraz bardziej uświadamiam sobie, że niebawem ta wspaniała przygoda skończy się i już teraz wiem, że niesamowicie będzie mi brakować tych cudownych chwil, okrągłego brzuszka i ruchów mojej małej Wiercioszki. Jest mi smutno... Uwielbiam stan, w którym obecnie się znajduję. Każdy dzień, tydzień, miesiąc przeżywam nieustannie i staram się jak najwięcej chwil chłonąć i zapamiętywać bo wiem, że one niebawem przeminął... Zaczniemy nowe życie :)

Rośniemy... nie da się tego ukryć :) Rośnie mama, bo rośnie i Córeczka. Nasza Dziecinka waży już 1900 gram, jest dużą, dorodną i ładnie rozwijającą się dziewczynką, pan doktor od USG bardzo Ją chwalił, co nas rodziców niesamowicie cieszy :)
Ja nadal czuję się świetnie, póki co brzuszek jeszcze mi nie ciąży, nie uwiera, mogę przemierzać kilometry, co udowodniłam wczorajszym spacerem... ;) Śpię spokojnie i jestem bardzo zadowolona :)


A na koniec tradycyjnie małe podsumowanie :)

wtorek, 16 grudnia 2014

Newsletter rozwoju ciąży

"W 31. tygodniu ciąży dziecko nieustannie pije płyn owodniowy, co dostarcza mu mniej więcej 40 kalorii dziennie. W ten sposób jednak nie tylko urozmaica swoją dietę i ćwiczy przewód pokarmowy – naukowcy twierdzą, że to również metoda... radzenia sobie ze stresem. Zauważono, że niektóre maluchy, gdy czują się niespokojne, pochłaniają większe ilości płynu. Inne wręcz przeciwnie – jakby traciły apetyt."

Mąż: To teraz już musisz tylko zdrowo się odżywiać i same dobre rzeczy jeść aby Olce smakował płyn owodniowy :D
Ja: Od dzisiaj zero słodyczy! :D


"Ukształtował się temperament dziecka. Jeśli nieustannie wierci się w brzuchu, możesz się spodziewać, że będzie energicznym i żywiołowym człowiekiem. Maluch spokojny w brzuszku będzie się zachowywał podobnie po przyjściu na świat."

Mąż: I jak, będziemy mieli małego diabełka czy aniołka? :D 
Ja: Aniołka, po mamusi... :P Na szczęście wierci się tylko przy zasypianiu (chyba ma to po Tobie :D), a potem grzecznie śpi... chyba, że to ja śpię jak zabita i nie czuję... ale w ciągu dnia też delikatnie się wierci, a nie wierzga jak szalona :D


Takie tam nasze luźne rozmowy na temat ciąży i rozwoju naszej Córki w 31 tygodniu :)

niedziela, 14 grudnia 2014

A czas płynie. .. :)

Ostatnie dni niesamowicie szybko mi mijają... wstaję, a potem nawet nie wiem kiedy, przychodzi wieczór i trzeba kłaść się spać :) Ciągle coś robię, ciągle coś sobie wynajduję, co by nie siedzieć lub nie leżeć bezczynnie.
Miałam kupować przybornik w IKEI na łóżeczko, potem stwierdziłam, że to nie ma sensu, uszyję sobie. Długo nie myślałam, pobiegłam do sklepu, wynalazłam śliczny materiał i voilà! przybornik gotowy. 


Powieszę go na łóżeczku, tuż pod przewijakiem, umieszczę w nim pampersy, maść do pupki i jakieś drobne rzeczy, które lubią często gdzieś się zapodziewać :) A jeśli się nie przyda i nie spełni moich oczekiwań, to przynajmniej nie będzie mi szkoda, bo materiał kosztował mnie 11zł, a zostało go jeszcze trochę na inne, małe cuda... :)


Szycie na maszynie bardzo wciąga. Kiedy czuję się przygnębiona albo nie za bardzo wiem, jak spożytkować czas... wyciągam maszynę na stół, materiały... i wymyślam, ciągle coś próbuję, tworzę, a potem szyję, słuchając przy tym świątecznych piosenek w radio RMF Święta :) Szycie mnie bardzo uspokaja, wycisza i sprawia, że czas płynie niesamowicie szybko.

Wpadliśmy z mężem też na świetny pomysł, by spróbować przerobić dwie nocne szafeczki, które mogą posłużyć nam w nowym mieszkaniu... Więc tak sobie jeszcze dodatkowo siedzę i bawię się wałeczkiem do malowania... i takie póki co mamy efekty tej zabawy :)


Międzyczasie również ubrałam choineczkę, ponieważ lubię wieczorem posiedzieć przy blasku palących się z niej światełek. Niestety w tym roku jeszcze jest sztuczna, ale w przyszłym roku na pewno zadbam o to, by była prawdziwa i pachnąca :)


Przed Świętami wyruszamy na Podkarpacie, więc nie bawiłam się w pieczenie pierniczków. Świąteczny szał pieczenia placków i lepienia uszek rozpocznę z kochaną Matulą i Babcią :) Za to upiekłam mężowi do pracy muffinki czekoladowe, z okazji Jego urodzin :) Ciekawa jestem, czy będą smakować? :P


Przed nami bardzo intensywny tydzień! Ojjj będzie się działo, zwłaszcza w czwartek :) A potem to już słodkie świąteczne lenistwo aż do Nowego Roku :)

piątek, 12 grudnia 2014

Fajnie jest! :)

Trochę się ostatnio pożaliłam i od razu jakoś tak mi lepiej i lżej na sercu :)
Dzisiaj zaczynamy 31 tydzień ciąży i tak pięknie prezentujemy się w nowo zakupionym sweterku ;)


Poza tym mam wrażenie jakbym ostatnio dostała jakiś mega zastrzyk energii! 
Teraz to nawet góry mogę przenosić! ;)
No i 18 grudnia doczekać się nie mogę, chyba do tego czasu jajka zniosę i wysiedzę :D

wtorek, 9 grudnia 2014

Przyjaźń…

Czy ona w ogóle istnieje? Już dawno przestałam się łudzić… :(

Brakuje mi osoby takiej prawdziwej, takiej bliskiej sercu, z którą mogłabym spotykać się w każdej chwili na pysznej kawie, czy herbacie, plotkować, śmiać się, czasem się wyżalić… nie czekając czy znajdzie dla mnie czas i wpisze mnie w swój kajet. 

Mam wrażenie, że mimo kilku znajomych z którymi utrzymuję jako taki kontakt, poza mężem, jestem tu sama jak palec, w tym wielkim mieście, w tych czterech ścianach…

Rozumiem, że każdy ma swoje życie, swoje sprawy, swoje rodziny, swoich „lepszych” znajomych, swoją pracę i obowiązki… dlatego nikomu się nie narzucam, widocznie jestem mało interesująca :)

Zawsze byłam osobą towarzyską, lubiłam przebywać tam, gdzie jest pełno ludzi, gdzie jest wesoło, gdzie wiecznie coś się dzieje... Teraz zastanawiam się, czy ze mną jest wszystko w porządku? Może ja jestem zwykłą nudziarą, albo mam coś w sobie co ludzie nie lubią? Jeśli ja nie zaproponuję i nie zorganizuję jakiegoś Sylwestra, Andrzejek, czy innych duperelek, to nikt nie wpadnie na pomysł żeby to zrobić, bądź nas zaprosić do siebie... Staram się szukać każdej możliwej okazji żeby spotkać  się w większym gronie, miło spędzić czas, ale ileż można? Ja też bym chciała zostać kiedyś do kogoś zaproszona, nie martwić się o menu, czy późniejsze sprzątanie po gościach...
Miałam nadzieję, że chociaż z bliskim kuzynem i jego żoną uda nam się złapać jakiś lepszy kontakt, bo mieszkają w Warszawie, planują kupić tu sobie mieszkanie, ale gdzie tam... Ostatnio w odpowiedzi na smsa "Co u Was słychać? :)", dostałam "Wszystko ok :)"... Bez komentarza.

Staram się więc organizować sobie jakoś czas, żeby nie zwariować obecnie sama ze sobą. Choć tak właściwie to nie jestem sama… Moje ukochane Dzieciątko za każdym razem daje mi znać, że jest przy mnie, swoimi ruchami sprawia, że uśmiecham się i od razu robi mi się cieplej na sercu :)

Jej przyjście na świat wynagrodzi mi wszystko. Będę miała Ją, będę mogła żalić się bez końca, tak samo też uśmiechać się i wygłupiać. Będziemy dużo spacerować i wspólnie spędzać mnóstwo czasu :) Pewnie i tak poza dziadkami nikt nie będzie nas odwiedzał, bo znając życie nikt nie będzie miał na to czasu...

Chociaż kto wie, być może kiedyś jeszcze spotkam na swojej drodze prawdziwą przyjaciółkę od serca...?

piątek, 5 grudnia 2014

Jeszcze tylko +/- 10 tygodni

30! :)

Uwielbiam celebrować takie chwile,
bo wiem, że już nigdy nie powrócą,
są jedyne w swoim rodzaju, niepowtarzalne...
Ogarnia mnie spokój i szczęście, 
napawam się tym, bo lubię ten stan ducha :)

środa, 3 grudnia 2014

Rośniemy! :)

Lada dzień zaczynamy 30 tydzień naszej wspólnej przygody :)
Uwierzyć w to nie potrafię!
Przecież dopiero co odliczałam pojedyncze tygodnie, 
a tymczasem już tuż, tuż pojawi się trójeczka z przodu :)
Jeszcze 7 tygodni i moja mała Dziecinka będzie mogła bezpiecznie przyjść na ten świat,
choć jednak wolę, żeby była naszą Walentynką i poczekała jednak do połowy lutego.
Wówczas, jak wszystko dobrze pójdzie, może przywitamy ją jednak już w nowym mieszkanku
i Jej nowym pokoiku :)

Brzuszek mi urósł na potęgę!
Wstałam w niedzielę rano, zerknęłam do lustra i własnym oczom uwierzyć nie mogłam :-O
Ale jak to? Tak nagle? Z dnia na dzień?
Jeszcze wczoraj był taki mały... :)
Muszę się przyzwyczaić, że teraz pewnie nieustannie będzie mnie tak zaskakiwał... ;)

Sporadycznie bywają dni, kiedy doskwiera mi ból kręgosłupa i żeber, zgaga też pojawia się czasem wieczorami oraz włączył mi czujnik - spanie, lubię sobie czasem w ciągu dnia podrzemać.
Poza tym niezmiennie czuję się świetnie i nie mogę narzekać.
Co tu dużo pisać, jestem szczęśliwa i zadowolona! :)


Dopisane o godzinie 18:50
Właśnie wróciłam z wizyty u neurochirurga i okazuje się, że mój kręgosłup nie jest jeszcze w tak bardzo opłakanym stanie i... mogę rodzić naturalnie! :)
Chyba, że bliżej porodu kręgosłup będzie mnie bardzo bolał, to bez problemu dostanę skierowanie na CC. Mam jednak nadzieję, że nie będzie aż tak źle, chyba chcę spróbować własnych sił, choć cholernie się boję i nie będę tego ukrywać :)
Jutro jestem umówiona z rehabilitantem, który pokaże mi ćwiczenia dla ciężarnych, więc będę mogła codziennie sobie ćwiczyć w domu i wzmacniać kręgosłup do porodu :)
Przy okazji pan profesorek mnie podbudował, bo uznał, że jestem gdzieś pewnie na początku ciąży hehehe :D Więc najwidoczniej jeszcze aż taka duża nie jestem, a pomyśleć, że za mną już 2/3 ciąży :)