czwartek, 24 grudnia 2015

Pierwsza wspólna Wigilia.

To był piękny i niezapomniany dzień :) Wzruszyłam się bardzo! I choć nie było nas wiele, bo tylko nasza trójeczka i moi rodzice, to na pewno ten dzień na zawsze pozostanie w mojej pamięci :)

Wigilia była bardzo udana. Ola była grzeczniutka (a ostatnio naprawdę sporo marudzi), towarzyszyła i ładnie jadła z nami przy stole. Smakowała jej rybka i uszka, spróbowała też trochę czerwonego barszczyku. Podzieliła się z nami opłatkiem i w ogóle była taka kochaniutka, że nic, tylko bym ją schrupała! :)

Do szczęścia nic mi więcej nie potrzeba! :)

wtorek, 22 grudnia 2015

10 miesięcy za nami.

Jeszcze nie tak dawno była malutkim zawiniętym w pieluszkę noworodkiem, potem z każdym miesiącem stawała się coraz bardziej mobilnym niemowlakiem, a teraz to już całkiem kumata z niej dziewczynka. Z uśmiechem na ustach wspominam te chwile, kiedy była taka mała, czasem chciałabym do nich powrócić jeszcze choć na chwilę. 

Ola zmieniła się niesamowicie. Bardzo dużo już rozumie. Dużo rzeczy wyłapuje co się do niej mówi, co się pokazuje, bystra i bardzo pogodna z niej dziewczynka. Za nami nauka chodzenia. Co prawda nie chodzi jeszcze sama, ale porusza się za pomocą pchacza, krzesełka do karmienia, a nawet kartonowego pudła. Bardzo ładnie stawia kroczki trzymana za obydwie rączki. Nadziwić się nie mogę, że jeszcze chwilę temu leżała i tylko wesoło wymachiwała rączkami i nóżkami, a teraz porusza się z prędkością światła. I tak obstawiamy między sobą, czy ruszy przed roczkiem sama, czy nie... :)
Czasem za nią dosłownie nie nadążam. Jest wszędzie i wszystko ją ciekawi. Wszystko chciałaby zobaczyć, dotknąć... Z jednej strony cieszę się, że jest takim ciekawym świata, żywym i energicznym dzieckiem, a z drugiej strony to nie ukrywam, że można się przy niej porządnie zmęczyć.

Nauczyła się w koooońcu schodzić z łóżka, nie startując prosto na główkę. Uczyłam ją wytrwale, pokazywałam, tłumaczyłam ale miałam wrażenie, że do niej jak do ściany. Pewnego dnia leżąc z nią na łóżku, zauważyłam, że zbliżając się do jego krawędzi zaczyna wykonywać dziwne ruchy, obracać się, przerabiać nóżkami, aż nagle powoli zsunęła się tyłem z łóżka. W szoku byłam! :) I choć na początku nie zawsze jej to wychodziło, tak teraz doszła do wprawy i po przebudzeniu od razu startuje w nogi i schodzi z łóżka, a mnie budzi zazwyczaj brzęczenie zabawek.

Bardzo lubi wszelkie klocki, sortery, dziurki, dziureczki. Uwielbia je brać do rączek, memlać w buźce, oglądać, obracać, przekładać, wkładać, wyciągać... Często też coś bierze i daje nam, dzieli się różnymi rzeczami, które trzyma w rączce, wkłada mi namiętnie swój smoczek do ust, ale też lubi zabierać dzieciom inne zabawki i za cholerę nie potrafię jej tego wyperswadować. 

Ząbków Oli nie przybyło, choć katar, który trwał 3 tygodnie i rozpulchnione górne dziąsełka rzekomo na to wskazywały wg pana doktora, ale jak nie było, tak dalej nic nie ma. Kto wie, czy czegoś nie ma na rzeczy? Miała ostatnio kilka dni takich, że popłakiwała bez powodu, była marudna i upierdliwa, na szczęście w nocy śpi ładnie. Tak więc czekamy...

Mimo, że raczej odważna z niej dziewczynka, to stała się ostatnio bardzo nieufna do obcych, a już nie daj Boże zaczepi ją jakiś wąsaty/brodaty/z okularami mężczyzna, to jest wrzask na potęgę. Taka też reakcja była na Mikołaja, na mikołajkowym spotkaniu, które zorganizowałyśmy z sąsiadkami. Słychać ją było chyba na całym osiedlu. W końcu udało mi się ją uspokoić, posadziłam ją wraz z innymi dziećmi przed Mikołajem do zdjęcia i mówię jej "Ola, tylko się nie odwracaj", a ona co? Oczywiście odwróciła się i znowu dała koncert. No i tak to już z naszą Olą jest, dużo rozumie ale słuchać się nie chce uparciuch mały.

Dalej rośnie jak na drożdżach, choć bardziej wzdłuż teraz. Mam wrażenie, że taka chudzinka się z niej zrobiła, choć kilogramowo jest nadal ciężka. Wyciągnęło jej buźkę, większość wałeczków poznikała, wystrzeliła w górę... Gdzie mój ten mały, pulchniutki niemowlaczek? Apetyt jej dopisuje, je chętnie, nie wybrzydza, choć nadal nie lubi jajka. Za to uwielbia brokuły, marchewkę, indyczka, jogurt naturalny, twarożki i nawet dobrze toleruje mleko krowie :)

I tak leci miesiąc za miesiącem... a ja staram się każdą chwilę spędzaną z Olą chłonąć jak gąbka...i ciągle mi mało i mało i małooo. Przed nami pierwsze wspólne Święta na które niesamowicie się cieszymy i doczekać nie możemy :)