sobota, 3 czerwca 2017

Moje wszystko...

Jestem najszczęśliwszą mamą pod słońcem. Mam przy sobie dwa cudowne Skarby. Czasem nie wiem w co ręce włożyć, często na wszystko czasu brak, ale nie cofnęłabym czasu za nic w świecie. Jest idealnie, tak jak sobie wymarzyłam.
Zosia jest idealna. Przyszła na świat tydzień po terminie, w niedziele tak jak jej starsza siostra, dzień przed moimi urodzinami. Poród wspominam wspaniale. Tak samo jak z Ola, tak i tym razem udało mi się rodzić ze świetną koleżanka i wiąże to wspaniałe, niepowtarzalne przeżycie z cudownymi wspomnieniami.
Zosia jest inna z wyglądu niż Ola, choć bywają momenty że jednak w pewien sposób przypomina Ole. Z kolei z zachowania póki co jest identyczna jak ona. Cały czas przeważnie tylko je i śpi. Omijaja nas kolki i problemy brzuszkowe. W nocy tez da nawet pospać, budzi sie co 2,5-3h żeby zjeść i dalej idzie spać  Przygotowuje się więc na hardcore za parę miesięcy jak Zosia się uruchomi... Jeśli pójdzie w ślady starszej siostry, biedny mój żywot hehehe :)
Ola przyjęła siostrę nad wyraz wspaniałe. W ogóle póki co nie okazuje zazdrości. Zabawia Zosie, bezinteresownie podchodzi i przytula, całuje, robi "cacy, cacy" po główce i ogólnie jest do niej bardzo pozytywnie nastawiona :)
Szczęściara ze mnie, nie ma co!

wtorek, 11 kwietnia 2017

Achh ten kwiecień...

Kwiecień jest i będzie dla nas wszystkich bardzo przełomowym miesiącem.

Do terminu porodu zostały nam już tylko 4 dni, aczkolwiek nic nie wskazuje na to, by miało się coś wcześniej zadziać... Ciekawe czy Zosia będzie tak samo uparta i może zechce zrobić mamie prezent na urodziny 24 kwietnia? Liczę jednak na to, że zechce wcześniej się urodzić :)
Wczoraj byłam na ostatnim USG, mała waży 3300g, dr stwierdził, że wielkoludem nie będzie. Ola na tym samym etapie ważyła 3400g. Ciekawa jestem, jaka będzie faktyczna masa Zosi przy urodzeniu, ale chciałabym, żeby jednak nie przekraczała 4kg, tak jak Oli :) Wszystko zależy od tego, kiedy zechce powitać świat... w ciągu tych kilku najbliższych dni może jeszcze troszkę ciałka nabrać i urosnąć :)

Ja póki co niezmiennie czuję się bardzo dobrze. Wszyscy się dziwią i wielkie oczy robią, gdy mówię na kiedy mam termin. Cieszę się, że tak świetnie trzymam się do samego końca, mam nadzieję, że dzięki temu będzie mi łatwiej rodzić i też szybciej dojdę do siebie po porodzie :)
Chyba nie muszę wspominać, że ciąża minęła mi błyskawicznie? No po prostu nawet nie wiem kiedy...

W kwietniu w szczególności dla Oli nastąpi wiele zmian. Zdecydowaliśmy z mężem, że poślemy ją jednak do przedszkola. Zapewne dałabym sobie radę z dwójką dzieciaków w domu, ale... uważam, że Ola jest już na takim etapie, że powinna iść do dzieci. Sama nie będę w stanie zapewnić jej tyle atrakcji, zajęć, zabaw, co da jej przedszkole... Ona spędzi czas z rówieśnikami, ja będę miała trochę więcej czasu do południa, żeby poświęcić go Zosi i myślę, że nikt nie będzie pokrzywdzony i każdy na tym dobrze skorzysta. Boję się tylko okropnie chorób, które Ola będzie przynosić z przedszkola ale cóż... no nie unikniemy ich prędzej czy później, więc jak już trzeba, to niech te dzieciaki nabierają odporności od samego początku. Póki co do tej pory udało nam się uniknąć antybiotyków u Oli, wszystkie choroby kończyły się na wirusach, katarach i kaszlach, z którymi sobie nieźle radzimy, więc mam nadzieję, że tak zostanie :)

Wahaliśmy się, czy posłać Ją od kwietnia, czy odczekać jakiś czas po porodzie i dopiero wtedy, ale uznaliśmy, że może od początku kwietnia zdąży się zaadoptować, a z kolei gdybyśmy posłali ją później, bałam się, że mogłaby poczuć się odrzucona. Póki co jest dobrze. Idzie raz chętnie, raz mniej... zależy od humoru, ale będąc w przedszkolu Pani mówi, że nie ma do niej żadnych zastrzeżeń. Nie płacze, ładnie się bawi z rówieśnikami, czynnie bierze udział w zajęciach jako jedna z pierwszych, jest aktywna i bardzo samodzielna, co pani się bardzo podoba. No i co najważniejsze, uwaga uwaga... w grupie, w końcu zaczęła jeść!! Chyba nic mnie tak nie cieszy, jak właśnie ta informacja. Z przedszkola wychodzi uśmiechnięta, radosna i buzia jej się nie zamyka...

Przed nami Święta Wielkanocne... jednak przeplatają się one z oczekiwaniami przyjścia na świat Zosi, tak więc trochę nie do końca je czuję, bo nie wiem czego mamy się spodziewać. Wszyscy jesteśmy ciekawi, czy Zosia zechce powitać te Święta jeszcze w brzuszku, w szpitalu czy może już w domku, razem z nami wszystkimi... Tak więc czekamy... :)

niedziela, 5 marca 2017

Nie nadążam za biegnącym czasem...

Oglądam się za siebie i nie mogę się nadziwić, ale jak to? Przecież dopiero co Ola świętowała swój pierwszy roczek, a za sobą właśnie ma już 2 urodziny. Przecież dopiero "kilka dni temu" robiłam test, a wczoraj zaczęłam już 34 tydzień ciąży. W głowie mi się to nie mieści... i szczerze powiedziawszy płakać mi się chce, że ten czas tak szybko pędzi...

Moja dziewczynka mi dorasta! Nie jest już malutkim niemowlakiem, nie jest już nawet roczniakiem, to bardzo mądry, rezolutny, bystry i nadal "twardo stąpający po ziemi" już 2 latek. Dorosła nam ta nasza dziewczynka. Potrafimy się już bardzo ładnie porozumiewać, choć jeszcze nie mówi jakoś super w porównaniu do innych dzieci, jednak z dnia, na dzień robi ogromne postępy. Udało nam się przed 2 urodzinami odpieluchować (z wyjątkiem nocy, bo w nocy jeszcze lubi się napić i nie kontroluje sikania), wszystkie butelki ze smoczkiem zabrały myszki, no i coraz częściej przesypia całe noce. Niestety zmagamy się z lekką anemią, codziennie musimy podawać jej żelazo, wyniki hemoglobiny są troszkę poniżej normy, a nasza panna mięsa nie ruszy, ryb, nie ruszy, z warzywami to bywa różnie... najchętniej jadłaby makaron, zupy, itp. Trzeba nieźle kombinować i główkować jak jej to wszystko przemycać i czasem się uda, a czasem niestety nie. Na szczęście rozwija się bardzo dobrze, ogólnie bardzo dużo się rusza, więc stąd też może należy do tych drobniejszych dzieci. Na bilansie 2 latka kilka dni temu ważyła 11,6kg i miała 87cm wzrostu. Jest wszędzie, nadal przy niej trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo trzymają się jej głupkowate pomysły. Ot, taki z niej nasz mały Zbój :)


A ja? Czuję się rewelacyjnie. Wczoraj zaczęłam 34tc, już coraz mniej dni zostało do porodu. Tak właściwie to już się coraz mniej martwię, że gdyby nie daj Boże coś, mój maluch powinien sobie dobrze poradzić poza moich brzuszkiem. Póki co jeszcze sporo się ruszam, chodzę z Olą na różne zajęcia, spacerujemy, brzuch choć troszkę większy niż w ciąży z Olą, to i tak niewielki, więc jeszcze nie ciąży, kręgosłup nie boli, także... no cóż... tylko w ciąży mi chodzić :) Jestem bardzo szczęśliwa, że kolejny raz mam taką udaną i szczęśliwą ciążę. Byłam pewna, że za drugim razem może być ciężej, bo wiadomo, Olę trzeba czasem podnieść, dźwignąć jak jesteśmy same, to też bałam się, że znowu zacznie mi się szybciej skracać szyjka, tak jak z Olą, a tu nic... Zero plamień, szyjka długa i zamknięta, bóle podbrzusza są ale to normalne i jakoś mi bardzo nie doskwierają... także ekstra!

A Zosia? O rety, całkowite przeciwieństwo Oli. Jest mega ruchliwa. Na szczęście bardzo łaskawa, bo rozciąganie w brzuchu i kopniaki nie są bolesne, w sumie to nawet lubię jak się wierci i ciągle daje o sobie znać... Dzięki temu nie muszę się zastanawiać, tak jak z Olą "O Boże, czy ona się dzisiaj ruszała???", ileż to razy zbierałam się już na IP. Tym razem nie muszę się martwić, ani stresować... Wystarczy, że pomyślę o niej, a ona daje znak. Ciekawa jestem jaka będzie, gdy się urodzi, czy będzie miała podobny charakter do Oli, czy całkiem przeciwny... :) Ola również dużo o Zosi mówi. Cieszę się, że jest świadoma tego, że niedługo pojawi się w domu malutki człowieczek, że będzie płakał, że będzie potrzebował więcej uwagi, trzeba go będzie dużo przytulać, karmić, przebierać, kąpać... Ola ciągle powtarza, że będzie we wszystkim pomagać... Codziennie rozmawiamy z nią o Zosi, dużo tłumaczymy, czytamy książeczkę. Jednak tak naprawdę to nie jestem pewna, czy zdaje sobie do końca sprawę, co ją czeka. W każdym razie wierzę, że akceptacja nowego człowieczka w naszej rodzinie przebiegnie nad wyraz dobrze :)

poniedziałek, 9 stycznia 2017

To będzie wyjątkowy rok...

Za sobą mamy 2016 rok. Nowy Rok mieliśmy witać w gronie znajomych, niestety moja choroba pokrzyżowała nam plany. Dokładnie dzień przed Sylwestrem dowiedziałam się, że mam zapalenie oskrzeli, nie wiem jak, nie wiem skąd, no ale przyplątało się i rozłożyło mnie na łopatki. Lekarz przepisał mi nawet antybiotyk, ale odmówiłam jego przyjęcia. Łudziłam się nadzieją, że zapalenie to okaże się wirusowe, nie bakteryjne. Dałam sobie 2 dni, jeśli by się nie polepszyło, wzięłabym ten antybiotyk. Na szczęście okazało się, że to jednak wirus, wystarczył syrop, inhalacje, spray i hektolitry ciepłych napojów z cytryną, imbirem i miodem. Po 5 dniach oskrzela były czyste :) Bałam się też, żeby Ola czegoś nie złapała, na szczęście uchroniła się.

Mimo, że Nowy Rok nie zaczął się dla mnie zbyt dobrze, mam nadzieję, że jego reszta będzie wspaniała. Nasze życie ponownie zostanie przewrócone do góry nogami. Już niedługo (bo przecież do kwietnia czas tylko śmignie) powitamy kolejną córeczkę na świecie. Nie mogę się doczekać tej chwili, a jednocześnie cała drżę, jak to będzie? Będzie ciężko, to wiem... ale mam nadzieję, że poradzimy sobie mimo wszystko, mimo wszystkich przeciwności i trudniejszych chwil. Właśnie mijają nam ostatnie dni 6 miesiąca. Lada dzień zacznę III trymestr i uwierzyć nie mogę, że już tyle za nami. Powoli kompletuję wyprawkę, choć większość rzeczy mam po Oli, więc nie muszę się martwić. Głowę natomiast zaprząta mi myśl, jak urządzić pokój dziewczynek. Chciałabym go przemalować. Znalazłam już obrazki które wydrukuję i powieszę. Znalazłam też śliczne obrazki z pierwszą literką imienia, do których dorobię metryczki dziewczynek :)

Poza tym czuję się wspaniale. Brzuch co prawda jest o wiele większy niż w pierwszej ciąży, ale póki co jeszcze mi nie ciąży, ani mnie przeszkadza. Cały czas jestem mobilna i póki co nie doskwierają mi przykre objawy ciążowe. Mała rośnie jak na drożdżach i wszystko wskazuje na to, że wagowo może być podobna do Oli, także powoli przygotowuję się na kolejne 4kg szczęścia.

Moje Szczęście kochane! :)