wtorek, 8 września 2015

Rozszerzanie diety, jak to się u nas zaczęło...

Początkowo rozszerzanie diety chciałam zacząć standardowo, jak to miało miejsce dawniej... po 4 miesiącu. Jednak naczytałam się wielu artykułów i stwierdziłam, że jednak poczekam do tego skończonego 6-stego miesiąca. Ola spokojnie moim mlekiem się najadała i nie miałam potrzeby jej dokarmiać, a i dla mnie było to bardzo wygodne. Obecnie odchodzi się od wprowadzania nowych pokarmów szybciej niż po 6-stym miesiącu ze względu na jeszcze nie do końca dojrzały układ pokarmowy dziecka.

Ola na szczęście nigdy nie miała problemów brzuszkowych, szczęśliwie uniknęłyśmy kolek, bóli brzuszka, wzdęć, problemów z wypróżnianiem, itd. Mimo to, nowe produkty planowałam wprowadzać bardzo starannie i powolutku, dokładnie ją przy tym obserwując. Zdecydowałam, że jednak zacznę po 5 miesiącu, że to już odpowiednia pora.

Swoją przygodę z rozszerzaniem diety Ola rozpoczęła z ziemniaczkiem, dlaczego? Bo ziemniak jest neutralny, nie jest słodki, tak jak np. marchewka i nie powinien powodować problemów z wypróżnieniem. Przyjęłam schemat:

1 dzień - kilka łyżeczek warzywka
2 dzień - obserwacja 
3 dzień - pół słoiczka warzywka 
4 dzień - obserwacja
5-6 dzień - tyle ile dziecko zechce warzywka
7 dzień - obserwacja

1 dzień - poznane warzywko + nowe
2 dzień - obserwacja 
3 dzień - pół słoiczka warzywka 
4 dzień - obserwacja
5-6 dzień - tyle ile dziecko zechce warzywka
7 dzień - obserwacja

1 dzień - jedno lub dwa poznane warzywka + nowe
2 dzień - obserwacja
3 dzień - pół słoiczka warzywka 
4 dzień - obserwacja
5-6 dzień - tyle ile dziecko zechce warzywka
7 dzień - obserwacja

Po 3 tygodniach miałyśmy już 3 nowe warzywka poznane. Na ich podstawie można było już ugotować zupkę :)

Pierwsze warzywko wprowadzałam pomieszane z moim mlekiem. Każde kolejne nowe warzywka przemycałam ze starym już poznanym. W przypadku gdy konsystencja niektórych jest zbyt gęsta albo kleista, również dodaję swoje mleko.

Obserwacja polegała na tym, że przypatrywałam się Oli czy nie ma jakiejś wysypki, jak się zachowuje, czy nie ma problemów brzuszkowych, czy bez problemu robi kupkę, jakie ma samopoczucie. Dzięki powolnemu wprowadzaniu warzywek i dokładnej obserwacji byłam w stanie wyłapać ewentualne alergeny. Wprowadzając np. dwa nowe składniki i w przypadku gdyby coś ją uczuliło, nie wiedziałabym, co... Musiałabym wówczas odczekać, aż problem zniknie i wprowadzać każdy składnik osobno, po kolei i wyłapać, który to mógł powodować problemy brzuszkowe lub alergiczne. Przez to traciłabym tylko czas. Potencjalnie alergia może pojawić się nawet do 5 dni po zjedzeniu czegoś nowego.

Ekspozycja na gluten
Tuż przed skończeniem pół roczku zaczęłam Oli wprowadzać gluten. Dawniej zalecano go wprowadzić nie szybciej niż po 5 miesiącu, ale nie później niż po skończonym 6. Obecnie podobnież nie ma tej granicy i można go wprowadzić kiedy się chce, jednak ja zrobiłam to przed ukończeniem 6 miesięcy. Zakupiłam w tym celu kaszkę pszenną Holle, ma ona bardzo dobry skład i nie wymaga gotowania, ani traktowana wrzątkiem, jest gotowa od razu do spożycia. Wsypywałam ją początkowo przez miesiąc po 1 łyżeczce bezpośrednio do przygotowanych warzywek i owoców (można też do swojego mleka lub MM), pełnią one wówczas rolę osłony dla alergenu, którym jest gluten i pomagają go prawidłowo trawić.
Nietolerancja glutenu objawia się głównie brzuszkiem - biegunki, dużo śluzu albo nitki krwi w kupce, bóle brzuszka, rumień na policzkach, szorstka i czerwona skóra na polikach, wysypka. Gluten wywołuje reakcję powoli - może być od razu, a może być po tygodniu czy dwóch, jak kosmki w jelitach zareagują. Dlatego zaleca się ekspozycję czyli podawanie malutkich dawek długi czas.
Po miesiącu ekspozycji można zwiększyć podawanie kaszki przez 2 tygodnie do 2xdziennie np. łyżeczkę kaszki do warzywek i łyżeczkę kaszki do owocków na deser, a po kolejnyh 2 tygodniach 3x dziennie. Po dwóch miesiącach można podawać gluten bez ograniczeń. Mogą to być dowolne obiadki, czy kaszki na śniadanie lub kolację z glutenem.

Jajko
Kiedyś podawano je osobno. Obecnie zaleca się podawać już całe jajko, ale... białko jest dość silnym alergenem, które nie zawiera żadnych wartości, całe sedno tkwi w żółtku, które zawiera najwięcej wartości. Gdyby Ola była alergikiem, dałabym jajko osobno. Jednak póki co nie cierpi na żadne alergie, więc zaryzykowałam i dałam od razu całe jajeczko. Ugotowałam osobno, rozdrobniłam widelcem i dodałam do zupki.

Mięsko
Po wprowadzonych kilku warzywkach i owocach zdecydowałam się podać Oli mięsko. Pierwszym mięskiem był indyk. Skorzystałam ze słoiczków, bo niestety nie miałam dojścia, skąd mogłabym wziąć dobre mięso dla dziecka. Z tego co się dowiedziałam, najbardziej polecany jest dla dziecka królik i cielęcinka, ponieważ tych zwierzątek nie da się nafaszerować żadnymi hormonami i antybiotykami, jest to dla nich po prostu zabójcze. Więc te mięska to takie pewniaki bez żadnych "dodatków".

Dopajanie
W przypadku karmienia piersią dzieci nie ma potrzeby dopajać. Pokarm matki zarówno gasi pragnienie jak i łaknienie. Jednak gdy zaczynamy rozszerzać dietę, warto pomyśleć również o podawaniu czegoś do picia. Najlepsza i najzdrowsza jest oczywiście woda. Moja Ola jednak wody nie lubi. Próbowałam ją oszukać na różne sposoby. Nie wypije, krzywi się i wypycha butelkę. Bardzo fajne są herbatki HiPPowe np. melisa z sokiem jabłkowym, czy dzika róża z sokiem z czerwonych owoców, te Ola lubi bardzo i chętnie pije. Oczywiście nie poddaję się i cały czas próbuję podawać  jej wodę.

Przekąski
Tak jak wspomniałam, Ola bez problemu najada się moim mlekiem, dlatego nie zapycham jej żadnymi kaszkami. Tak samo uważam, że wszelkie chrupki, biszkopty, ciasteczka to moim zdaniem też zapychacze, dlatego staram się je Oli dawkować bardzo rozsądnie, od czasu do czasu... zazwyczaj na spacerze. Pochłania je ekspresowo. Bardzo fajne są biedronkowe chrupki kukurydziane Reksio bez dodatku soli i cukru oraz wafelki ryżowe HiPP :)

Nie patrzę na etykietki słoików, nie czytam tabelek, co można wprowadzać w którym miesiącu. Staram się iść za głosem serca i podawać wszystko powoli. Przede wszystkim dokładnie obserwuję swoje dziecko i staram się dawać jej to co dobre i zdrowe. Obecnie głównym posiłkiem Oli jest póki co moje mleko. Popołudniu dostaje obiadek ok 125g, czasem więcej... i czasami na podwieczorek jakieś owocki przecierane lub w kawałkach.

Korzystamy z karmienia łyżeczką, a także metody BLW. Rozdrabniam Oli jedzonko widelcem, lub kroje na małe kawałeczki, staram się już nie blendować, ani nie przecierać na papkę. Było już kilka sytuacji podwyższonego ryzyka, kiedy to córa się krztusiła, ale zachowywałam zimną krew i dawałam jej szansę, żeby sama sobie poradziła z kawałkami jedzenia i sama odkrztusiła. Udało się! :)

To są tylko moje osobiste przemyślenia, zbiór informacji, opinii, różnych zdań, z których zaczerpnęłam wnioski i stworzyłam swój prywatny plan rozszerzania diety. Absolutnie nikomu go nie narzucam, podzieliłam się nim, bo może akurat komuś się przyda. I to by było chyba na tyle :)

21 komentarzy:

  1. Fajna rozpiska :) Gdy byłam przed rozszerzaniem diety czegoś takiego potrzebowałam! Prosto i na temat :) przyda się na pewno wielu przyszłym mamom.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że to usystematyzowałaś :). Polecę Przyjaciółce :)). Co do przekąsek - my też raczej unikamy w domu, ale na spacerze to często wybawienie - zazwyczaj wafel ryżowy albo taki rożek do lodów ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieźle się przyłozyłaś do tego rozszerzania diety :)
    Ja przyznaję, ze nie miałam do tego jakoś szczególnie duzo cierpliwości. Oczywiście nie podałam od razu Wikingowi hamburgera z frytkami ;), najpierw była marchewka, potem ziemniak, ale jak zobaczyłam,ze jest ok, to juz bez większych ceregieli wprowadzałam nowe składniki. Przekonało mnie głównie to, ze istnieją alergie krzyzowe i coś co normalnie nie uczula, moze i tak uczulać w połączeniu z innym składnikiem i moze być równie trudno do tego dojść. Ale przez ten czas nie mieliśmy zadnych problemów i raczej nic Wikingowi nie zaszkodziło.
    Podaję mu zarówno jedzenie ze słoiczków jak i ugotowane przeze mnie - jak akurat jest mi wygodniej.
    Od czasu do czasu stosuję BLW, ale niestety nie tak, jak bym chciała, bo mój mąz jest absolutnie sceptyczny i właśnie jak tylko się Wiking raz zakrztusił to kategorycznie powiedział, ze nie chce zadnego BLW, a prznajmniej on w tym palców maczał nie będzie. (z naszej dwójki to on jest tym typem bardziej przewrazliwionym ;)). Ja tez po prostu czuwałam i patrzyłam, czy Wiking sam sobie poradzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie ze sie przylozylam... w końcu to o brzuszek Oli chodzi :)
      BLW jest fajne tylko Ola zawsze pakuje wszystko do buzi, a potem nie jest w stanie tego polknac i sie krztusi.

      Usuń
    2. No jasne :) Ale w moim wypadku chodzi o brzuszek Wikinga i oczywiście, ze się o niego troszczę, a jednak uczciwie przyznaję, ze nie chciało mi się tak skrupulatnie do tego podchodzić (a przeicez z natury jestem skrupulatna) i kiedy początki były dobre, to pózniej się tak nie przykładałam. Na przykład w krótkim odstępie czasu zjadł wiele nowych owoców, bo chciałam, zeby się "załapał" na sezonowe.

      Ja uwazam ze jest bardzo fajne no i Wiking ma dokładnie tak samo, ale dla mojego meza jest to nie do zaakceptowania, on się bardzo boi, ze się Wiking zadławi.

      Usuń
    3. Alez ja wcale nie napisałam ze Ty nie kierujesz sie brzuszkiem Wikinga, napisalam o nas :)
      Ten schemat stosowalam na poczatku... teraz tez zdarzy mi sie podać Oli cos wczesniej tak jak np. ostatnio malinki w gosciach czy arbuza, bo jak my jjemy to ona tez by chciala poprobowac :)
      Moze za jakis czas sie przekona jak Wiking juz ciut podrosnie i lepiej sobie będzie radzil z jedzeniem :) Ja tez mam nadzieje ze Ola bedzie wiecej zjadać niz sie bawic i wyrzucac na okolo siebie :)

      Usuń
    4. Tak, tak, ja wiem, chodziło mi o to, ze motywacja niby ta sama, a jednak Tobie się chciało, a mi nie :P

      Moze... Niby twierdzi, ze jak Wiking będzie miał zęby, to wtedy, ale ja czuję, ze wtedy tym bardziej powie, ze Wiking sobie teraz moze odgryzc większy kawałek ;)

      Usuń
  4. Super, dzieki za tak szybki post! A krzeselko do karmienia sie sprawdza, czy masz jakies zastrzezenia? Jaki model posiadacie?
    Co do rozszerzania diety, to zaczyna mnie to przerazac. Jednak nie ma to jak cycus!
    Rozumiem, ze woda do picia ma byc przegotowana? A warzywka jakies surowe dawalas, czy tylko gotowane? Ja chyba poczekam do tego 6 miesiaca.
    A jak Ola radzila sobie z siedzeniem na poczatku? Sorry, ze tak chaotycznie, ale milion mysli krazy mi po glowie.
    Pzdr., Ewelina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy krzesełko Chicco Polly 2w1, bylam z niego zadowolona jak zaczelam rozszerzac diete a Ola jeszcze dobrze nie siedziala... ma regulowane oparcie wiec dawalam ba pollezaco. Problem pojawil się teraz, jak Ola zaczela sama sobie cos dziubac i skubac... doczyscic wszystkie jego zakamarki to katorga, mnie cos trafia a ze nie lubie okruchow i resztek jedzenia, to czyszcze go codziennie... Chce go sprzedac i kupic Ikeowa Antylopke, niezawodna pod tym wzgledem bo jest plastikowa, mozna wlozyc pod prysznic, wyplukac i po kłopocie... ale tu juz dziecko musi sano siedzieć, poniewaz oparcie nie jest regulowane, dlatego go wcześniej bie kupilam.
      Teraz juz ładnie sama siada z pozycji pollezacej i lezacej w wozku wiec na czas jedzenia sadzam ja i ładnie sobie je :)
      Nie dawalam jeszcze surowych warzyw, poki co wszystko gotuje, wczoraj natomiast jadla malinki wyzbierane prosto z krzaczka (oczywiscie umyte) u koleżanki i arbuza :)
      Woda moze byc przegotowana albo zrodlana prosto z butelki.
      Jesli masz metlik w glowie to na spokojnie zaczekaj, nigdzie sie nie spiesz... na spokojnie, wszystko sobie poukladaj o jak bedziesz gotowa Ty i maluszek to podasz pierwsze warzywko ;)
      Pozdrawiam i trzymam kciuki :)

      Usuń
    2. Przepraszam za bledy ale na komorce chyba nigdy nie naucze się pisać bez przekrecania literek... :D

      Usuń
  5. Dzięki, przyda się, ponieważ Mela za kilka dni kończy 6 miesięcy :)
    (choć poczekam do czasu, aż będzie sama siadać).
    Póki co jestem zielona w temacie.. jak ten brokuł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez bylam zielona, jak groszek hehehe... ale poczytalam, dopytalam, skonsultowalam, pozbieralam informacje, przetworzylam na własne potrzeby i rozpoczelysmy przygode z jedzeniem... radoche na Ola i ja :) Dzisiaj tak wcinala jablka i morele z kaszka ze nie nadążalam nabierać na lyzeczke, z tak szeroko otwarta buzia czekala az jej podam :)

      Usuń
  6. Co do ekspozycji na gluten to naukowcy przeprowadzili najnowsze badania, z których wyszło, że nie ma ona najmniejszego sensu, bo jeśli dziecko nie będzie tolerowało glutenu to jego powolne wprowadzanie nic nie da. Także co rusz zmieniają się te kryteria, więc chyba najlepiej słuchać się matczynej intuicji :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Powróciłam na bloga- a Ty już masz maleństwo! ale czas leci;))

    OdpowiedzUsuń
  8. Dawno do Was nie zaglądałam... Śliczna Ola :-))

    OdpowiedzUsuń
  9. jakie mądre rady, na pewno skorzystamy:) my zaczeliśmy od soczków z marchewki już po 3 miesiącu:)

    OdpowiedzUsuń
  10. My zaczęliśmy od dyni 😉

    OdpowiedzUsuń
  11. Solidny plan :)
    I najważniejszym jego wyznacznikiem jest oczywiście matczyna intuicja, bo każda mama wie, co dla jej dziecka najlepsze.

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj :)

    Właśnie zwiedzam blogi i weszłam na swój, stary blog. Pod jedną z notek napisałam, że szukam kontaktu do Ciebie, bo nie miałam dostępu do bloga. Zostawiłam też informację, że szukam bloggerki o pseudonimie "Dziewczyna M." Nie wiem dlaczego, ale teraz przyszło mi na myśl, że Ty i ta "Dziewczyna M." to te same osoby... ;)
    W każdym razie podczytuję i podglądam Cię z nowego bloga. Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo fajny sposób, widać że dogłębnie przemyślany i przekalkulowany :) super:)

    OdpowiedzUsuń
  14. U nas rozszerzamy powoli, ale systematycznie.
    www.puffa.pl

    OdpowiedzUsuń