niedziela, 4 października 2015

Wesele, hej wesele! :)

Do ostatniego dnia zastanawiałam się co by tu zrobić, co by wymyślić, by mieć dobry argument, aby nie iść na wesele do koleżanki. Tak baaaardzo nam się nie chciało! Mieliśmy zaproszenie z Olą, ale nie chciałam jej brać ze sobą... nie pobawilibyśmy się za bardzo. Ola jest teraz bardzo ruchliwa, nie wysiedzi nawet chwili na miejscu, wierci się, wspina... Z kolei myśl, że mam ją zostawić na cały dzień i noc samą, doprowadzała mnie do czarnej rozpaczy.

Na wesele jednak nie wypadało nie pojechać. No i w końcu nadeszła sobota. Zostawiłam mamie zapasy mleczka dla Oli, instrukcję co, jak i kiedy i pożegnani buziakiem i słodkim uśmiechem oraz przykazaniem żeby nie dzwonić co chwilę, wyruszyliśmy na wesele. Do samego końca zastanawiałam się, czy dobrze robię?

Pogoda była przepiękna, na ślub i wesele idealna. Para młoda wyglądała pięknie. Madzia miała przecudną suknię, szczerze powiedziawszy podobała mi się nawet bardziej niż moja własna, ale ja w takim fasonie nie prezentowałabym się zbyt korzystnie. 

Kolejny raz sprawdziła się u nas teoria, że jak bardzo nie chce nam się gdzieś jechać, okazuje się, że bawimy się wprost doskonale. I tak też było tym razem. Zabawa była przednia. Zespół rewelacyjny. Daaaawno już tak świetnie nie bawiliśmy się. To było najlepsze wesele na jakim byłam. Jedzenie było przepyszne. Starałam się skosztować wszystkiego... mąż aż się dziwił, gdzie ja to wszystko pomieściłam hehehe, ale jak wszystko było takie dobre, to aż żal było nie spróbować. Myślałam o Oli, zastanawiałam się co w danej chwili robi, czy jest już po obiadku, po deserku, czy jest wykąpana i już śpi... ale ostatecznie napisałam do mamy dwa smsy, a myśli krążące wokół niej nie przeszkadzały mi w dobrej zabawie. 

A Ola? Z babcią miała się bardzo dobrze. Była grzeczna, wszystko pięknie zjadła i poszła spać. Chyba nawet nie zauważyła, że mnie nie było. A rano po przebudzeniu powitało mnie zdjęcie mojej córki stojącej na nóżkach w swoim łóżeczku. Jak dobrze, że dwa dni temu obniżyliśmy poziom materaca, aż strach wyobrazić sobie, co mogłoby się stać. Zdecydowanie trwający 8 miesiąc jest u nas bardzo przełomowy. Zdecydowaliśmy, że na poprawiny jednak nie zostaniemy. Co za dużo to nie zdrowo, tak na pierwszy raz :)

A ja? Cieszę się, że zdecydowaliśmy się pojechać na to wesele :)

20 komentarzy:

  1. Ja na imprezie, na którą nie chciało mi się iść poznałam swojego męża ;) zazwyczaj tak jest, że to mamy bardziej przeżywają rozstanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mała chyba poszalała z babcią, wygląda na zadowoloną ;) super, że się zdecydowaliście i że Wam się udała impreza! swoją drogą, te nasze dzieci to taka cicha woda, nic nic nic, a pozniej nagle wszystko na raz i rodzic nie wie gdzie biec i co łapać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie, ze się zdecydowaliscie :). nasze dzieci na pewno łatwiej znoszą rozłąki niż my jako rodzice :). ps. pięknie stoi w tym łóżeczku - kiedy, kiedy to złeciało?

    OdpowiedzUsuń
  4. To stała zasada :) Zawsze tak jest, że jak człowiek nie chce iść, to się dobrze bawi.

    U nas przełomowy był jednak ten moment, kiedy Wiking skończył pół roku, choć na początku się na to nie zanosiło. Chwilę później przyszło wszystko na raz i okazało się, ze mamy w domu inne dziecko :P Teraz WIking tylko szlifuje nowe umiejętności, przełomów nie ma, choć czekamy, czy w tym miesiącu uda mu się postawić pierwszy krok, bo na razie tylko stoi bez podparcia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratulacje dla Oli! Świetnie jej idzie :)
    Czasami trzeba się przemóc i wyjść gdzieś do ludzi bez dziecka, okazuje się wtedy że jeszcze możemy się fajnie bawić :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Pewnie, że fajnie że zdecydowaliście się wyrwać. Taki odpoczynek dla Małżeństwa. Czas tylko we dwoje i w gronie znajomych. A Malutka była pod najlepsza opieką z możliwych :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Doskonale Cię rozumiem. My mieliśmy wesele też w sobotę. Okropnie nie chciało nam się iść. I oczywiście bylo super! Wytanczylismy sie jak za dawnych czasów czyli mimo obowiązków i dziecki nic nie straciliśmy z tego szaleństwa ;-) mała ma 2 miesiące bałam się ja zostawić. Bo czy bedzie chciala jeść, czy bedzie grzeczna i wiadomo była ;-) tylko my bylismy dużo bliżej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie, że udało się wesele, czasem trzeba też samemu odpocząć :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzielne jesteście dziewczynki! Ty, bo jednak pojechałaś i dobrze się bawiłaś i Oleńka, bo została z babcią na tak długo. Czy to było to wesele przy okazji którego miałyśmy się spotkać?! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Zazdroszczę, bo sama chętnie poszłabym na jakieś wesele, a najbliższe za niecały rok!
    Super sobie dziewczyny poradziłyście z tą rozłąką :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zawsze tak jest - im bardziej nie chce się gdzieś wybrać, to człowiek tym lepiej się bawi. :) My w następnym roku mamy 5 wesel w przeciągu 5 miesięcy, a synek będzie wtedy o wiele młodszy niż Ola. Na szczęście wesela będą blisko, więc weźmiemy Jasia na 2-3 godzinki, a później pojedzie do dziadków, którzy mieszkają również blisko. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. To już 8 miesięcy? jak? Gdzie? kiedy? dobrze ze się zdecydowaliscie na ten wyjazd.

    OdpowiedzUsuń
  13. No i super że dobrze się bawiliście. :) Jednak wszystko się udało:) A Niunia tak szybko roście :) Na każdym zdjęciu coraz ładniejsza :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bo tak jest bardzo często - gdy nie chce się gdzieś iść to w trakcie okazuje się, że zabawa jest przednia :) najważniejsze, że się wybawiliście a i Ola pod opieką babci miała się bardzo dobrze :)

    P.S. Mieliście nosa z tym obniżeniem materaca ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Chyba teraz, jak nigdy wcześniej, trzeba korzystać z takich okazji ;)
    Ale nie dlatego, że kośby pomyślał, że dziecko ogranicza, tylko dlatego, że przy dziecku tak szybko czas umyka więc i te okazje tak szybko czasem przemykają obok nas - trzeba je łapać! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Chyba wszyscy tak mają, że jak się nie chce to się człowiek najlepiej bawi :) może dlatego, że nie ma wtedy żadnych oczekiwań :)
    Córa piękna :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ta zasada się sprawdza. Im bardziej się nie chce jechać tym lepiej człowiek się bawi :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Pamietam, że w zeszłym roku mieliśmy z mężem ten sam dylemat z tym że wesele mieliśmy u męża siostry ciotecznej. Nie chcieliśmy jechać zdecydowaliśmy się godzinę przed ślubem i przyznam szczerze warto było bo odpoczelismy i pobawlismy się trochę we dwoje.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. U nas też od wieków wygląda to tak, że jak nie chce nam się gdzieś iść, ale ostatecznie się do tego zmusimy, to później jest bosko! Jej z Oli już duża dziewczynka :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Pokaż jakieś swoje zdjęcia z wesela! :)

    OdpowiedzUsuń