środa, 3 czerwca 2015

Dokładnie rok temu...



... a ja mam wrażenie, jakby dopiero wczoraj, wykonałam pierwszy test ciążowy i ujrzałam najpiękniejsze, długo wyczekiwane dwie kreseczki.

Dnia 3 czerwca popołudniu zadzwoniła do mnie koleżanka z pracy. Pamiętam, że siedziałam wtedy w kuchni i gotowałam obiad. Miałam trochę podły humor, dół mnie dopadł, brzuch i piersi pobolewały jak na okres, wiedziałam, że ten dzień wkrótce nadejdzie. Koleżanka również nie miała dobrego nastroju, jednak zawsze potrafi wykrzesać resztki sił, mimo tego że świat jej się wali, by pocieszyć i powiedzieć kilka ciepłych słów. Obie stwierdziłyśmy, że chyba najwyższa pora udać się do psychologa. Ona ze swoimi rodzinnymi problemami, ja choć z lepszym nastawieniem do życia, to mimo jeszcze od czasu, do czasu napadami smutku i żalu... 

Po rozmowie odłożyłam telefon i tak siedząc na krześle rozmyślałam... W końcu stwierdziłam, że koniec z tym zadręczaniem. Koniec skupiania się na ciąży, na dziecku, w końcu życie trwa dalej! Postanowiłam zużyć ostatni test ciążowy, który zalegał w kosmetyczce, aby nie nakręcać się, że może jednak warto jeszcze troszkę poczekać, że może jednak tym razem się udało, przecież nie od razu test wychodzi pozytywny. Chciałam go zużyć jak najszybciej i obiecałam sobie, że nie wydam już ani złotówki na żaden test. 

Szybko i sprawnie zrobiłam to co trzeba, odczekałam te 5 minut czekając nie wiadomo na co, bo przecież druga kreska nagle się nie wyczaruje, a tymczasem po spojrzeniu na test zgłupiałam! Byłam pewna, że mam jakieś zwidy, że to niemożliwe... Coś tam było, blade bo blade, ledwo widoczne, byłam pewna, że na pewno coś mi się przewidziało. Poszłam do kuchni do okna, gdzie było lepsze światło i przekonałam się, że jednak chyba mi się nic nie przewidziało. Faktycznie druga kreska pojawiła się, ledwo widoczna, ale była :)

Serce momentalnie zaczęło dudnić mi w piersi. Nie spodziewałam się takiego widoku. Ogarnął mnie szok i panika! Siedziałam tak przez dłuższą chwilę na krześle zawieszona i nie wierzyłam w to, co właśnie ujrzałam. Tego dnia miałam dyżur popołudniowy w przychodni. Pomyślałam sobie, że przed pracą wstąpię do apteki, kupię drugi test, zrobię następnego dnia na czczo, tak jak trzeba i zobaczymy co wyjdzie.

Całą noc nie mogłam spać, buzowało we mnie mnóstwo emocji... w końcu udało mi się zasnąć sama nie wiem kiedy, ale i tak wstałam przed budzikiem. Popędziłam do łazienki, zrobiłam test i nie miałam już żadnych wątpliwości. Wbiegłam do pokoju i oznajmiłam śpiącemu mężowi że jestem w ciąży! Wystraszył się nie na żarty, był w szoku chyba większym niż ja, dnia poprzedniego... Tego dnia miałam również ranek w przychodni, poprosiłam koleżanki o pobranie BetaHCG i wieczorem tylko potwierdziło się to, co było przecież już oczywiste... 

3 czerwca, dokładnie rok temu rozpoczęliśmy naszą wspólną i bardzo wyczekiwaną przygodę życia... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz