sobota, 3 stycznia 2015

Syndrom wicia gniazda...

Włączył mi się dzisiaj dobitnie syndrom wicia gniazda.  Tak czekałam i czekałam i zwlekałam z tym wszystkim, aż dziś w końcu mnie dopadło. Nie chciałam się za to brać za wcześnie, ponieważ miałam nadzieję, że może jednak zrobię to już na nowym mieszkanku. Niestety raczej przyjdzie nam przez pierwsze dni pomieszkać z Małą w wynajmowanym mieszkaniu, bo choć wszystko w nowym będzie już gotowe, to niestety na kuchnię musimy czekać do połowy/końca lutego... a bez zamontowanej kuchni wiadomo, że się nie wprowadzimy. Mimo wszystko pokój będzie czekał już gotowy razem z łóżeczkiem i złożonymi mebelkami :)

Przez mieszkanie przeszło tornado! Na szczęście sytuacja została opanowana :) Wszystkie rzeczy które dostawałam i kupowałam, pakowałam do pudełek, gdy jedno się zapełniało, w ruch szło następne. Dziś wszystko powyciągałam, posegregowałam, co będzie potrzebne na już i teraz, a co na troszkę później. Pudełka są po podpisywane, więc tuż po porodzie wyciągnie się to co niezbędne i ulokuje na właściwym miejscu :)

Oprócz tego zrobiłam porządek w szafkach ze swoimi ubraniami. Te w których nie będę chodzić w najbliższym czasie po porodzie spakowałam do pudełek, dzięki czemu zwolniło się trochę miejsca, na małe ciuszki :) Wzięłam się więc za prasowanie oraz układanie ich. Jak nie przepadam za prasowaniem, tak te wszystkie małe cudeńka mogłabym prasować i składać cały dzień... :)

Przy okazji prasowania, przygotowałam również ubranka do szpitala. Nie bardzo wiedziałam na jakie się zdecydować, więc wzięłam pewnie trochę za dużo. Zrobiłam dwa zestawy (jeden z ciut mniejszymi, drugi z ciut większymi ubrankami) i popakowałam w woreczki, żeby mąż w razie czego nie przewrócił mi torby do góry nogami w poszukiwaniu ciuszków dla Małej, gdy będzie trzeba Ją ubrać tuż po porodzie :) 

Zmieściłam się w małą walizkę i małą torbę podręczną, może mnie nie wywalą ze szpitala z takim załadunkiem :D

Tak więc rzec mogę, że wszystko już gotowe na przyjście na świat małego Człowieczka :) Już coraz bliżej godziny zero... i brzuch coraz bardziej twardnieje i tak jakby jakieś skurcze się pojawiają? Ale to jeszcze nie pora na rozpakowanie... Już tak niewiele nam zostało, byle tylko wytrzymać do 30 stycznia... a potem niech się dzieje wola nieba. Amen! :)

22 komentarze:

  1. Jakie śliczne te ubranka :) Także mamusia już gotowa ;)
    Ale trzymam kciuki, żeby do 30 stycznia nic się jeszcze nie zadziało.
    Buziaki;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana toż to jeszcze tylko 27 dni:) Jest stres?
    Pięknie wszystko przygotowane.
    Ja nie cierpię prasować ale te maleństwa z przyjemnością się prasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, 27 dni ale wtedy bedzie 38 tygodni, a nie 40... tak wiec jak da rade to niech posiedzi dłużej w brzuszku :-)
      Stresu nie ma poki co. Obmyslam plan co by tu zrobic by jak najdluzej przetrwac I okres porodu w domu... boje sie tylko czy zdaze dojechac na czas do szpitala :-D No i wiadomo, samego porodu sie nie boje, w koncu nie ja pierwsza i nie ostatnia... tylko komplikacji sie boje zeby Oleńce nic nie zagrazalo :(

      Usuń
    2. Wszystko będzie dobrze:)

      Usuń
  3. Najważniejszy jest efekt końcowy, a ja trzymam kciuki za szczęśliwe rozwiązanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No to można powiedzieć, że już Cię nic nie zaskoczy ;-)
    Syndrom wicia gniazdka chyba u każdej przyszłej mamy pojawia się prędzej czy później ;-) Teraz z pewnością będziesz spokojniejsza, mając spakowane najpotrzebniejsze rzeczy pod reką! ;-)
    Jestem pewna, że Oleńka ( śliczne imie) posiedzi sobie grzecznie w brzuszku tak jak mamusia sobie życzy ;)) trzymam za to kciuki! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wytrzymasz na pewno do końca stycznia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To prawda te male ciuszki są takie cudne i słodkie :-)

    Torby masz spore ja sie zmiescilam w jednej średniej podróżnej, ale lepiej miec wiecej niz czegos za mało :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tam w te syndromy nie wierzę :P Bo przecież to zupełnie normalne, że ciężarna kobieta przygotowuje siebie i swoją przestrzeń na przyjście dziecka na świat. Dziwne by było, jakby tego w ogóle nie robiła. To jak z przyjęciem gościa - też trzeba posprzątać, przygotować się, zrobić mu miejsce. Dlatego ja traktuję te działania na rzecz dziecka jako coś zupełnie naturalnego.
    Torby pokaźne, no ale skoro tam są niezbędniki to muszą takie być :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie ma to jak prawdziwa organizacja! Wszystko pięknie poskładane i przygotowane :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oby teraz Ola nie okazała się Antosiem - tyyyyle różu :D

    Odpoczywaj, trzymam kciuki, żeby było dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no mam nadzieję, że dwóch lekarzy kilkakrotnie nie pomyliłoby się... Ostatnio nawet widziałam tą małą pipciuszkę między nóżkami całkiem wyraźnie na monitorze... No ale póki nie urodzę to faktycznie ciężko na 100% potwierdzić :D Trudno, wówczas Antek będzie chodził w różu i sukienkach ;)

      Usuń
  10. No proszę jak wszystko pięknie poukładane :)
    Jeeej, jak ten czas leci. Przecież dopiero co pisałaś, że jesteś w ciąży, a tutaj zaraz będzie po wszystkim ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ooj pamiętam, jak to można było ogarnąć wszystko w jeden dzień i to jeszcze z wielkim brzuchem! A teraz nic się nie chce :( ciuszki kochane, torba wielka, ale sądzę, że w Polsce nie jest to zaskoczeniem (w porównaniu z moją, pamiętasz) i teraz zostaje czekać na rozwiązanie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Też już mam spakowane torby, jedna dla mnie, druga dla maluszka. Niby pobyt w szpitalu to raptem 3 dni a tyle tego wszystkiego potrzeba.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowny czas oczekiwania. Pamietam jak nie moglam sie doczekac.

    Mielismy te bodziaki biale i niebieskie z misiami i w paseczki (3 sztuki dostalismy) i tego pajacyka z drzewkiem na plecach. Polspiochy w paseczki bialo bezowe rowńiez, ale u nas polspiochy sie nie sprawdzily.

    OdpowiedzUsuń
  14. Naszego synku ubrała położna i to ona wybrała z ciuszków w torbie, którą mąż przywiózł ;) pech chciał, że ubrała go całego na różowo :O

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochana śliczne ciuszki dla dzidziusia:)) A w szpitalu myślę, że lepiej mieć więcej ze sobą niż miałoby czegoś zabraknąć, zwłaszcza, że pewnie będziesz wykończona po porodzie i lepiej mieć wszystko pod ręką:)) Szybko zleci i na pewno wszystko będzie dobrze:*

    OdpowiedzUsuń
  16. Trochę miejsca wyprawka zajmuje. Zastanawiam się jak to u mnie będzie wyglądało :) jeszcze mam trochę czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Życzę Ci, aby wszystko poszło pomyślnie i żebyście już niedługo mogli cieszyć się najcudowniejszą istotką na świecie- własnym dzidziusiem):):):)
    przesyłam moc uścisków

    OdpowiedzUsuń
  18. aaaach, już bym chciala być na tym etapie co Ty, a tu prawie jeszcze 4 miesiące czekania! Śliczne ubranka :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Oj pamiętam doskonale ten szał porządków przed porodem. Nie wiem czemu, ale ubzdurało mi się, że koniecznie trzeba kupić nowe dywany. Wszędzie. Początkowo mąż protestował, ale ostatecznie postawiłam na swoim ;)

    OdpowiedzUsuń