wtorek, 10 marca 2015

Troski...

Nasza mała Kruszynka ledwo się wykluła na ten świat, a już mnóstwo trosk nam przysparza. Niestety dopadł Ją w sobotę katarek i dodatkowo zaczęła nam pokasływać. Z niedzieli na poniedziałek niestety kaszel się nasilił, więc nie czekałam i od razu pojechałam do swojego szpitala.

Ola została zbadana przez dwie lekarki i niestety pojawiły się zmiany osłuchowe :( Jedną nogą zostałyśmy już prawie w szpitalu. Na szczęście z racji, że lekarki mnie znają i że jestem pielęgniarką Ola dostała szansę do środy na poprawę... jeśli tak się nie stanie, czeka nas szpital i zapewne przynajmniej 5 dób antybiotyku :'( A to, że jestem pielęgniarką wcale nie ułatwia mi sprawy, wręcz przeciwnie... martwię się jeszcze bardziej i we wszystkim wszystkiego się doszukuję...

Jestem zrozpaczona, ale walczymy! Układam Olę wyżej do spania, w ciągu dnia kładę na brzuszku. W lodówce chłodzi się sól fizjologiczna, którą zakraplam Jej nosek, a następnie odciągam smarki nosefridą i na końcu smaruję maścią majerankową pod noskiem, żeby Jej się lepiej oddychało. Dodatkowo podaję 2x5kropli wit.C i 2x2ml wapna + 3ml aqua. Kilka razy dziennie oklepuję też plecki. Zamówiony inhalator też jest już w drodze do nas, ale póki co pani dr nie kazała Oli inhalować.

Kurujemy się i mam nadzieję, że jutro będzie jakaś poprawa, że jakoś uda nam się uniknąć tego szpitala. Nie o sam pobyt w nim chodzi, bo wiem, że Ola będzie miała najlepszą opiekę z możliwych, ale o te antybiotyki. Jest jeszcze taka malutka, a już będzie musiała być faszerowana tym świństwem. Tego się najgorzej obawiam. Robię wszystko, by tego uniknąć, ale jutro na kontroli okaże się co i jak dalej...

Całe szczęście w tym wszystkim jest takie, że apetyt Jej dopisuje, przybiera na wadze, nie ma problemów z oddychaniem, jest raczej aktywna i nie jest apatyczna. A teraz, z pełnym brzuszkiem, słodko sobie śpi :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz